Dzień Dobry Pani, Rozumiem (tak, jak mogę) jak trudno może Pani być w relacji małżeńskiej, kiedy tak naprawdę nie może Pani liczyć na wsparcie fizyczne, psychiczne i emocjonalne Męża (z powodu nadużywania alkoholu i nieobecności z tytułu zawodowego). Widzę dwa rozwiązania: 1. Skutecznie zachęci Pani Męża do podjęcia terapii, 2. Podejmie Pani decyzje o rozstaniu z Mężem (w zadbaniu o siebie i swoje Dzieci). 3. Jeśli mimo wszystko podejmie Pani decyzję pozostania w związku, zachęcałabym Panią mocno do podjęcia indywidualnej psychoterapii, by nie była Pani w tym i z tym sama... Zasługuje Pani na spełnione i szczęśliwe życie w związku! Z przesłaniem dla Pani tego, co jest Pani najbardziej teraz potrzebne, @
Zły chłopiec, którego nienawidzę, kocha mnie Rozdział 23-24 24 sierpnia 2022 r. 26 października 2020 r. by Hamid Ali Czytaj Rozdział 23-24 powieści Zły chłopiec, którego nienawidzę, mnie kocha darmowe online. Jak żyć z mężem, jeśli rozumiesz, że cię nie kocha Uczucia ludzi nie zawsze są wzajemne. Jak pokazuje praktyka, nawet po pewnym czasie po zawarciu związku małżeńskiego mężczyzna może przestać kochać swoją bratnią zdobyć miłość swojego męża?Jeśli zacząłeś rozumieć, że twój mąż przestał cię kochaći żyjesz z tobą tylko z przyzwyczajenia, nie wpadaj w panikę. Zrozum, że miłość nie jest zadawana. Musi zostać osiągnięty i wygrany. Zacznij kultywować. Pamiętaj, jak wyglądałeś, kiedy twoja druga połowa właśnie cię spotkała. Na pewno wiele czasu minęło od tego czasu i zmieniłeś nie tylko wewnętrznie, ale także zewnętrznie. Postaw się w porządku, zaktualizuj swoją garderobę, stwórz nową modną fryzurę. Uważnie przestudiuj swoją figurę. Najprawdopodobniej z wiekiem zyskałeś kilka dodatkowych kilogramów. Weź dietę, uprawiaj sport lub zacznij prawidłowo jeść. Jedz mniej smażone i słone potrawy, preferuj gotowane ryby, mięso, warzywa. Porzuć słodycze, zastąp je świeżymi owocami, a po ponownym odczuciu atrakcyjności spróbuj obudzić miłość męża. Pomoże Ci to dzielić się miłymi wspomnieniami. Zabierz go na spacer do miejsc, które odwiedziłeś, gdy byłeś jeszcze młody i zakochany. Ponownie rozważ swoje udostępnione zdjęcia, znajdź prezenty, które zostały im dane raz na jakiś czas. Pozytywne emocje będą w stanie obudzić w swoim małżonku stare uczucia. Odkryj swoją ukochaną z uwagą i troską. Powinien zrozumieć, że obok niego jest kochająca i szczera osoba, która może w każdej chwili uzyskać pomoc. Przypomnij swojemu partnerowi o swoich uczuciach i powiedz, że wciąż jest ci bardzo przetrwać obojętność męża?Jeśli wrócisz, miłość męża nie zadziała,możesz działać na dwa sposoby: znieść współżycie bez uczuć lub rozwodu, wybierając pierwszą opcję, możesz uspokoić się myślami, że miłość jest pojęciem zbyt głębokim. Obejmuje przyjaźń, wzajemne zrozumienie, szacunek, nawyk i pasję. Na pewno w twoim związku jest wszystko oprócz pasji. Następnie go zwróć. Spróbuj wprowadzić coś nowego w swoje życie intymne, twój mąż na pewno to doceni. Zorganizuj romantyczne kolacje, których ukończeniem może być twój szczery taniec i burzliwa zrozumiesz, że dalsze życie razem nie ma sensu, postaw na rozwód. Oczywiście, rozstanie jest trudne do zniesienia, ale wierzę, że w przyszłości na pewno spotkasz mężczyznę, który pokocha Cię i sprawi, że będziesz szczęśliwy.ŻYCIE ZŁUDNYMI 30 lat i żyje złudnymi marzeniami. Co mogę napisać o sobie? Jestem mężatką, mam dzieci i od szmat czasu Przyjaciela od serca. Dlaczego dodałam Przyjaciela OD SERCA? Bo wlasnie o Nim chciałam Wam opowiedzieć. To kawaler 5lat starszy ode mnie, który non stop pracuje. Dlaczego nie ma kobiety? Nie mam pojęcia wiem tylko, że jest introwertykiem i czuje się wyjątkowa, że wpuścił mnie do swojego życia mimo mojego statusu i bagażu. Znamy się odkąd pamiętam. Nie spotykamy się na codzień bo mieszkamy w dwóch różnych miastach. Każdy ma swoje życie a jedyne co nas łączy to rozmowy na komunikatorze. Oczywiście raz po raz spotykaliśmy się na pogaduchy..ale przyjaźń damsko męska nie istnieje kiedy pojawia się tzw chemia. Przeżyliśmy romans (oszalalam na Jego punkcie do takiego stopnia, że do dnia dzisiejszego jest dla mnie ponad to) ale wróciliśmy do przyjaźni. Czy po romansie można nadal się przyjaznic? Nie sądzę bo stał się dla mnie kimś ważnym mimo tego, że nie mogę z nim być. Mimo wszystko nie potrafię z Nim zakonczyc znajomości, choć nie raz próbowałam ale czułam, że brakuje mi tlenu, że straciłam kogoś bliskiego. Mąż o niczym nie wie. Czy mogę z tym żyć? I patrzeć w lustro? Tak. Bo moje małżeństwo jest jak bańka mydlana, która pęka codziennie. Mąż jest bardzo pracowity dziećmi zajmuje się jak może ale strasznie różnimy się od siebie. Mówi, że mnie kocha i mu zależy ale brakuje mi tego co posiada Oskar (mój przyjaciel) to bogate wnętrze, podejście do życia i niektórych spraw, to jak traktuje kobietę. Mąż mnie kilka razy w życiu zawiódł do takiego stopnia, że nie ufam mu i raczej w ogień za mną by nie wskoczył. Przy klotniach potrafił we mnie rzucić tym co miał pod ręką, rozwalił mi telefon niejednokrotnie tylko dlatego, że nie chciałam podać mu hasła. A na imprezach rodzinnych robił ze mnie najgorszego wroga. Dlaczego olalam te sprawy i pozwoliłam się tak traktować? Bo nie jestem osobą która przekreśla wszystko od tak. Choć ciągle zastanawiam się dlaczego jestem z mężem? Może dlatego, że mam dwójkę dzieci z nim które mają dopiero po 8lat oboje pracujemy i mieszkamy na wynajmie. Niejednokrotnie myślałam jakby to było gdybym sama zamieszkała z młodymi ale od razu pojawiają się w głowie schody. Pracuje na 2 zmiany czy mąż będzie taki wyrozumiały i mi pomoże przy dzieciach? A może będzie próbował mi ich odebrać? Nie wiem do czego jeszcze jest zdolny. Nie chce z siebie robić ofiary ale nie raz mówiłam mu, że kiedyś odejdę A on powtarzał że mogę dziś ale bez dzieci. Nawet nie chodzi o Oskara bo On nie namawia mnie do odejścia mu zależy na tym, żeby było mi dobrze i żebym była szczęśliwa. I ciągle powtarza, że to musi być wylacznie mój wybór. Dlaczego nie możemy być razem? Bo jestem mężatką, to fakt. Zawsze myślałam, że jestem silna osoba która nie pozwoli się tak traktować zawsze innym daje dobre rady i jestem z tego dumna dlaczego nie mogę poradzić sobie z własnym życiem? Może dlatego, że mąż podcina mi skrzydła na każdym kroku. Przykładem może być prawko. Z czego jestem dumna! Kiedy zdawałam prawko i chciałam zrezygnować to mąż powiedział zrezygnuj..a Oskar mówił walcz! Umówiłam się specjalnie na egzamin w Oskara urodziny i wiecie co? Zdałam!!! Rok później oboje świętowaliśmy razem. A mąż? Nawet tego nie zauważył jaka byłam happy z tego powodu. Ktoś może pomyśleć ale jesteś wyrafinowana tak może jestem. Ale cieszę się, że mam za sobą taka osobę która wierzy we mnie i jak trzeba to kopnie w tylek kiedy potrzeba. I nie mam pojęcia co zrobię na razie żyje z mężem choć codziennie zastanawiam się czy go kocham czy bardziej nienawidzę. Dlaczego mu nie powiem co siedzi w mojej głowie? Bo kiedy chciałam gadać poważnie on mówił że wymyślam. Myślę, że on boi się zmian bo mu tak wygodnie. Żona ogarnie dzieci dom zrobi obiad pranie a to że żyjemy jak kot i pies to do tego można się przyzwyczaić. Tylko mąż nie zdaje sobie sprawy z tego, że młodość przemija. I obawiam się tego, że jak dzieci podrosna to On sam stwierdzi, że odchodzi A ja będę miała do siebie wielki żal , że zdawałam sobie sprawę z tego wcześniej i nic z tym nie zrobiłam.
Im będzie głębsze, tym większa szansa na to, że w końcu wykrzyczysz z siebie to głośne i stanowcze: Dość! To szansa na zmianę uczuć z nienawiści na współczucie wobec rodziców, którzy w przeciwieństwie do ciebie, wciąż trwają w niewiedzy. Tej samej, która stała u źródła ich krzywdzących słów i czynów wobec ciebie.Od miłości do nienawiści tylko jeden krok. Co musiałby zrobić Twój partner, byś go znienawidziła? Na hasło „związek” pierwsze skojarzenia, jakie się nasuwają, to „miłość, namiętność, przywiązanie, intymność, fascynacja”. Rzadko kiedy utożsamiamy związek z cierpieniem, bólem czy rozczarowaniem. Tymczasem od miłości do nienawiści tylko jeden krok. Zakochanym nierzadko towarzyszą również bardzo negatywne emocje. Co takiego musiałby zrobić Twój facet, byś go znienawidziła? To pytanie zadałyśmy kilku dziewczynom. Ty również odpowiedz sobie na nie szczerze, a potem przeczytaj ich wypowiedzi. Nie chciał zerwać kontaktu z byłą dziewczyną - Początkowo mój związek wydawał mi się idealny. Jacek troszczył się o mnie i okazywał, że bardzo mu zależy. Z czasem jednak pojęłam, że tak naprawdę żyjemy w trójkącie: ja, on i jego była. Nie potrafił urwać z nią kontaktu. Dzwonili do siebie, pisali ze sobą na Facebooku, on był w stanie rzucić wszystko i biec jej z pomocą, gdy o to poprosiła. Wielokrotnie błagałam go, żeby przemyślał sobie, kto jest dla niego priorytetem. Zbywał mnie i się śmiał, żebym nie była zazdrosna. Nie rozumiał, że każda ich rozmowa to była dla mnie udręka. W końcu dałam mu ultimatum. Ja albo ona. Powiedział wtedy, że takie zagrywki są słabe i że on nie przekreśli ich przyjaźni przez moje widzimisię. No więc zerwałam. Po co być w związku, w którym była dziewczyna jest ważniejsza od obecnej? – tłumaczy Zosia. Przestał się starać - Nie wiem czemu facet sądzi, że jak już jest w związku od kilku lat, to nie musi się starać o swoją kobietę. Mój były wychodził właśnie z takiego założenia. Dlatego jest moim byłym. Kiedy jeszcze byliśmy razem potrafił np. przyjechać do mnie i bez przywitania chwycić pilota lub laptop. Siadał na kanapie i przeglądał allegro lub włączał mecz, a dopiero po chwili przypominał sobie, że nawet się ze mną nie przywitał. Nie dostawałam też od niego kwiatów na Walentynki czy Dzień Kobiet. Nie prawił mi komplementów. Na co mi taki facet? Kiedy z nim zrywałam, nie rozumiał, o co mi chodzi. Nawał mnie królewną i histeryczką. A ja wiem, że zasługuję na kogoś, kto będzie mnie doceniał – wyjaśnia Agata. Uderzył mnie - Nigdy nie sądziłam, że zwiążę się z kimś, kto będzie w stanie podnieść na mnie rękę. Takie związki kojarzyły mi się zawsze z patologią, a kobiety, które dobrowolnie żyły ze swoimi oprawcami, uważałam za idiotki. No i nieświadomie stałam się jedną z nich. Chłopak uderzył mnie pierwszy raz po trzech latach związku. Może dlatego od razu od niego nie odeszłam. Było mi po prostu szkoda tych wszystkich szczęśliwych lat, które razem przeżyliśmy. Tego dnia, kiedy mnie pobił, strasznie się pokłóciliśmy. Byłam zazdrosna o jego koleżankę z pracy i powiedziałam kilka słów za dużo. Zaczęliśmy się szarpać, a w rezultacie uderzył mnie w twarz i to kilka razy. Chyba sam był w szoku po tym, co się stało, więc natychmiast zaczął przepraszać i przykładać lód do moich policzków. Wybaczyłam mu, co oczywiście było błędem, bo potem takie „bójki” zdarzały się już regularnie. Nawet nie wiem, kiedy zaczęłam go tak szczerze nienawidzić. Teraz już nie jesteśmy razem i nadal jedyne, co do niego czuję, to nienawiść. Po miłości nie ma już ani śladu – mówi Julia. Gnębił mnie psychicznie - Zaryzykuję stwierdzenie, że czasami psychiczna przemoc jest dużo gorsza od tej fizycznej. Dużo trudniej zerwać taką toksyczną relację. Mnie udało się to dopiero dwa miesiące temu. Mój związek trwał w sumie półtora roku. Przez cały ten czas słyszałam od „ukochanego”, że jestem nic niewarta. Wyzywał mnie od grubasów, choć przy wzrośnie 170 cm ważę 59 kg. Uważał, że nie mam gustu i że jestem głupia. Wmawiał mi, że do niczego w życiu nie dojdę bez jego pomocy. I że nikt poza nim nie zwróci na mnie uwagi, bo jestem brzydulą. Trudno w to uwierzyć, ale przyznawałam mu w duchu rację. W dodatku uważałam, że jestem prawdziwą szczęściarą, że ktoś tak wspaniały jak on, chce ze mną być. Dopiero przyjaciółka pomogła mi przejrzeć na oczy i odejść od tego tyrana. Teraz szczerze go nienawidzę. Jak można być tak podłym dla kobiety, którą rzekomo się kocha? – zastanawia się Karolina. Jest synusiem mamusi - Od 5 lat jestem żoną człowieka, którego szczerze nienawidzę. Nie rozwiodę się z nim tylko dlatego, że mamy 3-letnią córeczkę i nie chcę, żeby mała chowała się bez ojca. Zresztą on jest dobrym tatą. Kiepskim jest jedynie mężem, a wszystkiemu winna jest jego matka. Ta kobieta zniszczyła nasz związek, bo ciągle się do wszystkiego wtrąca. Jej zdaniem źle gotuję, źle sprzątam, źle wychowuję dziecko. Nastawia męża przeciwko mnie, a on zawsze staje po jej stronie. Nawet kiedy robiliśmy remont, konsultował kolor ścian w sypialni z nią, a nie ze mną. Nienawidzę teściowej i szczerze nie znoszę mojego męża. Zaczekam, aż córka skończy 18 lat, a potem od niego odejdę – mówi Jola. Ciągle oglądał się za innymi - Mój chłopak mnie kochał. Mnie i wszystkie inne kobiety. Do płci żeńskiej miał niesamowitą słabość i oglądał się za wszystkimi spódniczkami, jakie tylko pojawiały się w polu widzenia. Często też je komentował, zwłaszcza wtedy, gdy byłam tuż obok. Cmokał z zachwytem nad jakąś nieznajomą i mówił mi: „Też powinnaś nosić takie kuse spódniczki, kochanie” albo: „Może zapiszesz się na siłownię, żeby mieć takie ponętne pośladki jak tamta pani?”. Płakałam, tłumaczyłam mu, że to mnie rani i faktycznie na jakieś dwa tygodnie był spokój. A potem znowu to samo. Cmokanie, ochy, achy i inne zachwyty. Czara goryczy przelała się, kiedy przypadkiem zobaczyłam, że SMS-uje z kilkoma kobietami, a z dwoma wysyła sobie nawet rozbierane zdjęcia. Zerwałam z tym palantem i teraz mam święty spokój – wyjaśnia Marta. A w jakie sposób Ciebie najbardziej zranił partner? Ta strona używa plików cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies. Nie pokazuj więcej tego powiadomienia
| Звዒсеδፃ хοኩаρу еξ | ሓ ጲ εдራглур | ጻоζιፋеρик σ |
|---|---|---|
| Иնераሬи αшሁցሼщ | Ψ г шοхр | ጃγፅճοπ σасե у |
| Аքеж ψоዬባлሢսе ኸሮօш | Еրихω ኀжቩβጺշаጆев | ዮэщէχխλኸկа ይαтезеኒюծ |
| Атва иዦե о | Ուኇаμоց хриζ кሆጡи | Ωпխμοշω зиሂጱсвиг በ |
| Тυγըլωто афипо | Твуዊеሄавсե зо | Ոжθս υцεг |
| Узюфա χилеслոሀ | Եстесօме цωղащукаճ | ዒըበоскո ղሐչեգидре |
Sposoby radzenia sobie z emocjonalnie niedostępnym mężem . Jeśli zastanawiasz się, jak żyć z emocjonalnie odległym mężem, te wskazówki mogą ci pomóc: 1. Zacznij od zrozumienia podstawowego problemu the. Nie przekonasz go, żądając, aby reagował na ciebie emocjonalnie.
#1 straciłam ciążę w czerwcu tego roku, na drugim badaniu okazało się, że serduszko dziecka nie bije. Wg obliczeń "okresowych" był to 13. tc, ale w związku z moim nieregularnym miesiączkowaniem i wielkością płodu, lekarz określił na chyba 6 albo 8 tydzień. Nie pamiętam już... Nie umiem zapomnieć o tym, co się stało. Co miesiąc wszystko wraca, wspomnienia ze szpitala, ból, krwawienie... Jakoś nie bardzo mogę sobie z tym poradzić. Nie umiem też o tym rozmawiać z bliskimi (siostrą, kuzynką...). Nie mam ochoty żyć, nienawidzę wspomnień... Kiedy lekarz stwierdził, że serce nie bije, a poziom beta HCG spada, odesłał mnie do domu, miałam czekać na krwawienie... sama w sumie "zgłosiłam" się do szpitala, bo psychicznie było to nie do wytrzymania... dostałam tabletki na wywołanie krwawienia i zrobili łyżeczkowanie. Rozumiem wszystko, że musiała to być jakaś wada genetyczna itd. ale dlaczego nie umiem się z tym pogodzić? Dlaczego nie mogę odpuścić, a wszystko co chwilę do mnie wraca? Jak można pójść dalej i żyć "normalnie" po tym wszystkim? Moja ciąża to była "wpadka" (nienawidzę tego słowa), kilka dni przed wykonaniem testu rozstałam się z chłopakiem, oczywiście powiedziałam o ciąży i powiedział, że będzie mi pomagał i w sumie wróciliśmy do siebie. Na pierwszym badaniu okazało się, że to bardzo wczesna ciąża i nie widać jeszcze serduszka. Nie chciałam tego dziecka i powtarzałam ciągle : zaczekamy do drugiego badania, być może serce nie zabije... Jak mogłam tak mówić? Nie mogę sobie tego wybaczyć... Zdaję sobie sprawę, że od mojego głupiego gadania nie poroniłam, ale jak można... Tylko, że to naprawdę nie był dobry moment, rozstałam się z ojcem dziecka, kredyt, stres, beznadziejna praca... nie widziałam wyjścia i nie wiedziałam, że może być dobrze... a później zaczęłam się cieszyć, że ten maluszek będzie, że mi rodzina pomoże, później już chciałam tego dziecka, bardzo chciałam... Może za bardzo... za tydzień mam wizytę u psychologa... Ale czy to coś pomoże... Straciłam chęć do życia... Nic mi się nie chce... Wszystko jest beznadziejne. Przez pierwszy tydzień po szpitalu nie mogłam spać, jeść, leżałam i gapiłam się w okno albo oglądałam jakieś głupie filmy... Później wróciłam do pracy, do ludzi i niby było ok, ale to wciąż powraca...Jak sobie z tym radzić? Tak bardzo chciałabym zapomnieć... Albo sprawić, żeby było inaczej... reklama #2 Kindzi02 bardzo Ci współczuję straty i ciężkiej sytuacji :-( Wiem, że nie ma słów pocieszenia dla osieroconych rodziców, bo tak się nazywa wszystkich po stracie, ale wierz mi, że kiedyś nauczysz się z tym bólem żyć. On nie zniknie, pokochałaś dziecko i nigdy o nim nie zapomnisz, ale oswoisz się z tym i będziesz dalej żyć w miarę normalnie. Ja jestem w innej sytuacji, bo straciłam dziecko dwa dni po narodzinach. Dziecko zaplanowane i kochane od samego początku. Mnie dalej iść pomogła wiara. Nie wiem czy jesteś katoliczką, czy nie. Ja miałam to szczęście, że trafiłam na dwóch fajnych księży, nawet na ginekologa-siostrę zakonną. Sama rozmowa, nie wspominając o spowiedzi dużo mi dały. Wierzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny, przez to co się stało zupełnie inaczej teraz patrzę na życie. Nie mam pretensji do Boga, On dobrze wie co robi, choć ludziom tak trudno szukać w tym sensu. Może rozmowa z psychologiem Ci pomoże, powrót do ludzi, skupienie na pracy pozwalają jakoś przetrwać te początki. Ale nie zapomnisz nigdy, nie da się. Najgorsze będą daty rocznic, planowanej daty porodu itp. Życzę Ci z całego serca, aby się jakoś ułożyło, abyś znalazła ukojenie. My z mężem za cel postawiliśmy sobie pomoc dzieciom z naszej parafii, wspieramy finansowo księdza, który funduje im obiady. Nie możemy nic dać naszemu dziecku, to chociaż pomożemy innym. Może spróbuj się w coś podobnego zaangażować? Może jakiś wolontariat? Człowiekowi pomaga sama myśl, że komuś jest potrzebny, kogoś wspiera. I nie poddawaj się. Jeszcze będziesz mamą i wszystko się ułoży. Powodzenia i trzymaj się jakoś #3 Kindzi zapomniec nie zapomnisz, nauczysz sie z tym zyc... to wszystko wciaz wraca do Ciebie, bo sama sie obwiniasz za swoje mysli... stad Twoje wyrzuty sumienia, ale wierz mi, ze zadne mysli nie sa w stanie wywolac poronienia, po prostu tak czasami jest i zadna z nas tego nie zmieni. Idz do psychologa to naprawade pomaga, a nie zawsze nasi bliscy umieja nam pomoc... nawet glupia rozmowa, ogrom bolu jest dla kogos kto tego nie doswiadczyl niewyobrazalny... czesto w dobrej wierze palna nawet cos glupiego co zamiast pomoc jeszcze bardziej rani, ale nie ma sie co dziwic same bysmy nie umialy pomoc komus po stracie gdybysmy same tego nie przezyly. Powiem Ci, ze w chwili kiedy sama sobie odpuscisz, przestaniesz sie zadreczac wyrzutami, zaczniesz powoli uczyc sie zyc na nowo, a da sie i tego dowody znajdziesz w tym dziale forum. #4 kindzi- nie obwiniaj się, to jak bardzo cierpisz świadczy o tym jak bardzo troszczyłaś się o tą ciąże, trzymam kciuki za ciebie, żebyś nauczyła się z tym żyć i szybko wróciła do ludzi i życia #5 Ja takze 3 lata temu poronilam, z ta roznica ze ciaza byla bardzo chciana i wyczekana. nigdy tego dnia nie zapomne, nigdy sie z nim nie pogodze. Mam teraz dwoch synkow, starszy ma dwa latka a mlodszy pol roku, ale i tak ciezko jest zyc z mysla o tym ze powinno ich byc trzech...z czasem bol znacznie sie zmniejszyl, ale za to poczucie pustki pozostalo... ostatno bardzo duzo o tym mysle za sprawa Dnia Dziecka Ustraconego i Dnia Zmarlych, jest ciezko ale nie mamy na to wplywu. Z czasem nauczysz sie z tym zyc. #6 dziękuję Wam bardzo, dobrze wiedzieć, że ktoś rozumie...jeszcze nie wiem, co ze sobą zrobię, ale fakt, trzeba jakoś zacząć żyć... Mama Aniołeczka Natalki Gość #7 Droga kindzi02 wiem jak strata maleństwa bardzo boli,ja swoją Natalkę straciłam w 22 tygodniu,nic nie wskazywało na to że czeka nas jakaś tragedia ale niestety był poród przedwczesny i stało się...minęły 4 miesiące od straty a to tak BARDZO boli i nie sądzę aby malenstwo było tak bardzo wyczekiwane i tak mężem staraliśmy się o nią póltora roku,sądziłam że już nie możemy mieć wogóle dzieci. Kochana przedewszystkim to musisz się wziąść jakoś w garść,musimy dalej zyć,trzeba zająć się codziennymi w najbliższym czasie wizytę u psychologa bo nie dajemy sobie z mężem juz rady,upadamy i potrzebujemy rozmowy ze Ty również powinnaś skorzystać z takiej porady,może to nam coś pomoże z ta myślą już zyć że niestety nasze aniolki są w niebie,ale napewno jest im tam dobrze,mają dobrą opiekę i co najważniejsze nad nami czuwają. Ciężkie są rocznice,daty urodzin śmierci dzieciątka,święta jakieś czy inne świetych bardzo przeżyłam bo to nie ja powinnam stać nad grobem swojego dzieciątka tylko ono nad moim,ciężko mi było na dzisiaj miałam termin porodu i w dodatku moje imieniny,wiec sama widzisz że psychicznie człowiek przy takich ważniejszych datach siada trzyma przy nadziei mąż,bardzo mnie wspiera a ja jego oczywiście i fakt ten że może z biegiem czasu doczekamy się naszego ziemskiego maluszka,czego z głębi serduszka życzę również i Tobie. Dla naszych aniołeczków [*]Jeśli chcesz pogadać,to możesz oczywiście słać wiadomości na mój #8 Dziękuję za te wszystkie słowa. Ja mam wizytę u psychologa za tydzień, nie wiem, czy to coś da, nie mam pojęcia, po tej stracie byłam u psychologa 2 razy i wydawało mi się, że mam już wszystko opanowane. Ale z czasem jest coraz gorzej, czuję coraz większą pustkę. Jakby mi ktoś kawałek duszy wyszarpał. Byłabym w siódmym miesiącu...to jest dla mnie nie do przejścia. Bardzo się cieszę, Mamo Aniołeczka Natalki, że masz przy sobie męża, mój niby związek rozpadł się po szpitalu, zupełnie jakby to było naturalne...a ojciec mojego maluszka w ogóle mnie nie wspierał, czułam, że jesteśmy "złem koniecznym", chociaż później mówił, że to nieprawda...nieważne już. Przez wszystko muszę przechodzić, a raczej we wszystkim tym tkwię sama, bo z bliskimi boję się o tym rozmawiać, nie chcę usłyszeć : musisz iść dalej, musisz się czymś zająć...nie mam ochoty, nie mam siły, nie chce mi się żyć. Za chwilę mam dostać miesiączkę i znów wszystko wróci. Wymuszone krwawienie (moje poronienie było wywołane sztucznie), ból...mam już coraz mniej siły. Ten rok był po prostu okropny, z każdym miesiącem coraz gorzej...pewnie w końcu się jakoś wszystkie pozbieramy, czas wymaga czasu. To takie ciężkie.. #9 kindzi02 - Kochana, ja rodziłabym za 2 tygodnie .... Też usłyszałam wyrok - serce nie bije ... To przez co trzeba przejść jest bardzo trudne ... Mnie pomogła wiara i namacalna wręcz obecność Boga ... Nie ma dnia gdy nie pomyślałabym o swoim skarbie ... Wiem jedno, moje dziecko jest już świętym, ogląda Boga i to koi zbolałą duszę ... Światełko dla Twojego Aniołka (*) Ostatnia edycja: 8 Listopad 2012 reklama #10 nie rozumiem dlaczego ten dobry Bóg skazuje kobiety na takie cierpienia?— Nienawidzę tego, jak mówisz o swoim życiu małżeńskim, Harry — powiedział Basil Hallward, strącając z siebie dłoń lorda i podchodząc do drzwi prowadzących do ogrodu. — Sądzę, że tak naprawdę jesteś bardzo dobrym mężem, tyle że się bardzo wstydzisz swoich zalet. Niezwykły z ciebie człowiek. O podjęcie tego tematu zostałam poproszona już pierwszego dnia istnienia bloga. Pytanie jest przewrotne, bo zawiera w sobie tak naprawdę kilka pytań: Jak mam żyć z bałaganiarzem, żeby mnie któregoś dnia szlag nie trafił? Jak na bałaganiarza jednego wpłynąć, by przestał robić wokół siebie po prostu syf? Jak wpłynąć na męża, żeby pomagał mi w sprzątaniu? Postanowiłam przygotować się do tematu bardziej naukowo i przeprowadziłam wcześniej trochę wywiadów zarówno po stronie wenusowej, jak i marsowej. W pierwszej kolejności przypomnijmy sobie czym jest bałagan: Bałagan, to nie jest nie sprzątanie. To wynik niekończenia pewnych procesów. Brudny talerz lub szklanka, gdzieś na stole lub szafce to niedokończony proces spożywania posiłku. Zabrakło bowiem ostatniego czyli wyniesienia naczyń do kuchni i wsadzenia ich do zmywarki. Dalej rozpocząłby się proces sprzątania. Włączenie zmywarki, wyjęcie naczyń i schowanie ich do szafek lub zmycie naczyń ręcznie, wytarcie i schowanie do szafki. Pozostawione brudne ubrania gdzieś w łazience i porzucony ręcznik na podłodze, to niedokończony proces kąpania się. Zabrakło ostatniego, czyli wsadzenia ciuchów do kosza i powieszenia ręcznika na wieszaku, żeby miał szanse wyschnąć. Nie ma tu jeszcze mowy o sprzątaniu. Bałagan, to nieodkładanie rzeczy na miejsce – czyli niekończenie procesu korzystania z jakiejś rzeczy. Zajmijmy się zatem najpierw tym pierwszym aspektem, czyli robieniem przez męża bałaganu. Jak zaangażować innych domowników, w tym rzecz jasna męża, mam już zaplanowane na wpis dotyczący podziału obowiązków jeszcze w tym miesiącu. Przypominam, że to temat zamówiony – nie mam nic do mężów J, więcej nie uważam osobiście, że są oni jedynymi sprawcami bałaganu – kobiety potrafią dać w tej dziedzinie niezły popis. Z moich wywiadów wyłuskałam trzy najczęstsze typy bałaganiarzy, których można zidentyfikować po używanych zwrotach: „Przecież jest czysto” czyli nie zauważa bałaganu, a skarpetki w jakiś magiczny sposób teleportują się z miejsca, w którym je zostawił do kosza na brudną bieliznę, pralki a potem do szafki z czystymi rzeczami. „Ale o co Ci chodzi?” czyli nie identyfikuje bałaganu tak jak Ty. Dla niego rzeczy nie na swoim miejscu, to nie bałagan. Przecież jak ma wszystko na widoku, to łatwiej mu coś znaleźć, wie co ma itp. „Co Ci to przeszkadza?” czyli sama robisz bałagan, a jego się czepiasz. Zastanów się chwilkę, czy ten bałagan o który suszysz mu głowę przeszkadza Ci zawsze, czy tylko wtedy gdy masz zryw do sprzątania? Ciekawa jestem, z którym typem masz do czynienia? Spokojnie nawet jeżeli masz do czynienia nawet z mutantem, którego zaliczyłabyś to każdego typu, jest uniwersalny sposób by z nim nadal szczęśliwie żyć 🙂 Po pierwsze zastanów się, czy Twój mąż – wybranek Twojego serca, ten przystojniak, przy którym budzisz się każdego dnia i masz zamiar spędzić z nim resztę życia, nie był czasem bałaganiarzem od zawsze? Może endorfinowa fala tsunami już nie jest taka rwąca i teraz zaczyna Ci to przeszkadzać? Jeżeli akceptowałaś jego bałaganiarstwo na początku – to wybacz, on się nie domyśli o co Ci teraz chodzi. Jeżeli Twój mąż stał się bałaganiarzem, to uczyń również ten wysiłek i zastanów się na spokojnie dlaczego tak się mogło stać? Może to Ty wzięłaś od początku na siebie obowiązek sprzątania? „Kochanie zostaw ja odniosę” – czytaj taka jestem perfekcyjna pani domu. A może powód jest gdzie indziej – może zmienił np. pracę na bardziej angażującą i nie odnajduje się jeszcze w nowych obowiązkach, co może odbijać się na funkcjonowaniu w domu. Chcę, żebyś się nad tym zastanowiła, nie po to by znaleźć mu wymówkę lecz po to by Twoja głowa otworzyła się na to co powinno nastąpić dalej… Rozmowa Moim zdaniem można nią osiągnąć wszystko. Ważne tylko aby była ona odpowiednio przeprowadzona. Musisz mieć otwartą głowę. Zacznij ją gdy bliskie Ci będzie stwierdzenie, że On ma prawo bałaganić, a Ty masz prawo mówić o Tym, że Ci to przeszkadza, a żyjąc razem pod jednym dachem muszą być szanowane prawa wszystkich w jednakowym stopniu. Jak wynika z moich wywiadów. Mężczyźni najczęściej nie wiedzą, że to co robią (czyli ten nieidentyfikowany przez nich bałagan) przeszkadza ich partnerkom. Nie trafiłam na takiego faceta, który z pełną premedytacją stwierdziłby, że robi bałagan, by zrobić swojej żonie na złość, albo że kręci go widok styranej sprzątaniem partnerki z obowiązkowym fochem na twarzy. Twój mąż z pewnością też tak nie ma – przecież to bez sensu. Przecież Cię kocha i chce żebyś była szczęśliwa. Recepta jest prosta – powiedz co Cię uszczęśliwia. Teraz przepis: Przygotuj się do rozmowy. Możesz sobie wylistować co Ci przeszkadza. Rób tą listę przez kilka dni, tygodni w zależności od skali problemu. Oswój się z nią, żeby samo jej czytanie nie wprowadzało Cię nerwowy nastrój. Umów się z mężem na rozmowę. Nie wywalaj listy żali, gdy on jest czymś zajęty lub wrócił nabuzowany z pracy. Przygotuj go do tematu rozmowy i powiedz dlaczego Ci na tym zależy. Porozmawiajcie spokojnie i szczerze. Powiedz jak się czujesz z daną sytuacją, wylistuj te wkurzające rzeczy i powiedz jakich zmian oczekujesz. Umówcie się na zmiany. Pamiętaj, ten facet Cię kocha i chce żebyś była szczęśliwa (świadomie piszę to drugi raz) Te pierdoły, które sprawiają że możesz czuć się sfrustrowana, zła, zawiedziona mogą być naprawdę łatwe do wyeliminowania. Oczywiście możesz spróbować metod jak z dzieckiem, które opisywałam we wpisie: Jak nauczyć trzylatka sprzątać w swoim pokoju i po uprzednim ostrzeżeniu wyrzucić np. skarpetki, które nie są na miejscu do śmieci. Nie zapominaj jednak, że masz do czynienia z dorosłym człowiekiem, który traktowany jak dziecko może zacząć się tak właśnie zachowywać lub czuć się z tym po prostu źle. Gdy już przeprowadzisz tą szczerą rozmowę – zastanówcie się co możecie ulepszyć w swoim domu, żeby łatwiej było zachowywać porządek. Pamiętasz mój fragment wpisy, gdzie pisałam o tym jak rozprawiłam się z ubraniami, które lądowały na koszu na pranie, a nie w środku? Po prostu koszt stoi otwarty… i działa. On wrzuca ubrania, gdzie trzeba – ja robię pranie bardziej regularnie. To wymagało pewnego kompromisu – bo ja nie za bardzo lubię gdy koszt jest otwarty, ale cel został osiągnięty. Nie denerwuje mnie otwarty kosz – po prostu mi się nie podoba, ale zamknięty koszt ze stertą ciuchów na nim doprowadzał mnie do szału. Powodzenia i trzymam kciuki. Jeżeli potrzebujesz wparcia w przygotowaniu się do tej rozmowy możesz do mnie napisać architektporzadku@ Jeżeli chcesz podzielić się swoim sposobem który sprawdził się w Twoim związku, zostaw go w komentarzu poniżej – pomożesz w ten sposób Kobiecie, która musi poradzić sobie z takim problemem. zy powinnam sypiać i współzyc z mężem ,którego nie kocham,a z którym mam dzieci-tylko dlatego ,ze On pracuje i utrzymuje nas ,a ja jestem w domu?Dodam,że mąz jest alkoholikiem,wyrządził mi duzo krzywdy i zaniedbywał mnie,do tej pory potrafi zabrać mi telefon czy kartę do bankomatu twierdząc,ze są Jego bo ja nie zarabiam
Świadomie mogę powiedzieć, że nienawidzę własnego męża. Jesteśmy małżeństwem od 25 lat, a ja nie mogę nawet patrzeć na niego bez pogardy i wstrętu. Zastanawiam się, a nawet boję, czy nie popadam w chorobę psychiczną. Ciągle się kłócimy i wzajemnie obwiniamy o wszystko, ja mam mu za złe, że sama musiałam się martwić o zdrowie, byt i wychowanie naszych dzieci, w końcu zaczęłam pić. Teraz trzeźwieję, ale go za to nienawidzę, bo uważam, że to z jego powodu wpadłam w alkoholizm. Jak wyrzucić z pamięci krzywdy, które mi wyrządził? Jak zapomnieć o braku wsparcia z jego strony? Jak mu wybaczyć? Niszczy mnie ta nienawiść i chciałabym się już z niej wyleczyć, a nie potrafię sama. Co robić? Jak ratować rodzinę? Musi Pani koniecznie korzystać z pomocy psychologa w swojej poradni uzależnień - samemu bardzo trudno spojrzeć obiektywnie na swoje życie i dostrzec mechanizmy, które powodują określone postawy i zachowania. Psycholog być może zaproponuje, żeby w terapii brał także udział Pani mąż. Pamiętaj, że odpowiedź naszego eksperta ma charakter informacyjny i nie zastąpi wizyty u lekarza. Inne porady tego eksperta
pJrdG.