🌒 Jak Żyć Z Mężem Którego Nienawidzę

zapewnienie dzieciom wielorakich bodźców językowych, a przede wszystkim możliwości zabawy z polskojęzycznymi rówieśnikami; częste i regularne wyjazdy do kraju; używanie różnych pomocy, gier planszowych, aplikacji czy książek, poszerzających słownictwo i wiedzę o Polsce. Krótki wgląd w poradnik o dwujęzyczności.
fot. Adobe Stock, YURII MASLAK Denerwowałam się. Do tego stopnia, że Mundek kazał mi zostać w domu i sam zawiózł mojego kota do weterynarza. Kiedy z nim wrócił, byłam zdenerwowana i zapłakana. – Inga, czemu ty płaczesz? Przecież jest okej! Dostał antybiotyk i wyzdrowieje! To tylko infekcja. Kochanie! – Mundek przestraszył się moich łez i natychmiast mnie przytulił. Co jednak miałam mu powiedzieć? Że tak naprawdę nie chodzi o Platona, tylko o Irka? Że wtedy, pięć lat temu, to też miała być „tylko infekcja”. Irek też obiecywał, że wszystko będzie dobrze, dadzą mu antybiotyk i wróci do domu przed weekendem. Nie wrócił nigdy. Zmarł na zapalenie opon mózgowych, a ja zostałam trzydziestodwuletnią wdową. Miesiąc później byłaby nasza druga rocznica ślubu… Nie chciałam jednak mówić o tym Mundkowi Poznałam go prawie pięć lat po śmierci męża, w jakimś sensie odbudowałam już swoje życie. Oczywiście, powiedziałam mu, że owdowiałam, ale nie zgłębialiśmy tematu. Tak naprawdę jednak wciąż targały mną wątpliwości, czy powinnam wchodzić w nowy związek. Czułam się, jakbym w jakimś sensie zdradzała Irka. Przecież był miłością mojego życia… Znaliśmy się siedem lat, nim wzięliśmy ślub, wiedzieliśmy o sobie wszystko. Jego rodzina przyjęła mnie serdecznie, jeździliśmy z jego siostrą i szwagrem na kajaki, mówiłam do jego matki „mamo” jeszcze przed ślubem. To miało być na zawsze. Kiedy wydarzył się dramat, przetrwałam tylko dzięki Joasi, mojej szwagierce, i rodzicom Irka. Sami przeżyli tragedię, ale zajęli się mną z niezwykłą wręcz troską i miłością. Szwagierka posłała mi zimne spojrzenie – Jesteś teraz naszą córką – mówiła teściowa. – Zawsze będziemy rodziną. A potem wszystko tak nagle i okropnie się skończyło. To była pierwsza rocznica śmierci Irka. Wciąż byłam w żałobie, chociaż nie nosiłam się wyłącznie na czarno. Po prostu wkładałam ciemne, stonowane ubrania, nie nosiłam biżuterii, nie malowałam się. Nie, żeby coś zamanifestować, tylko po prostu nie widziałam w tym sensu. Straciłam miłość mojego życia, po co miałam się stroić? Teściowie zamówili mszę z okazji rocznicy śmierci syna, oczywiście poszłam do kościoła. Kiedy usiadłam w pierwszej ławce, teściowa ścisnęła moją dłoń, teść się uśmiechnął. Tylko Joasia posłała mi zimne spojrzenie. Po mszy mieliśmy iść do restauracji przy kościele. Zostałam dwa kroki za teściami i zobaczyłam obok siebie szwagierkę. – Cześć, Joasia – rzuciłam, a ona nie zareagowała, tylko przyspieszyła kroku. Przez cały obiad nie wiedziałam, o co jej chodziło, aż w końcu przy pożegnaniu zapytałam o to wprost. – O nic – ostentacyjnie na mnie nie patrzyła. – Nie przejmuj się mną, po prostu straciłam brata i wciąż jestem w żałobie. A tobie ładnie w różowym. – Słucham? – nie zrozumiałam tej uwagi. – Widziałam cię – wreszcie spojrzała mi w oczy. Twardo i z pogardą. – Przedwczoraj. W centrum handlowym. Ja cię nie oceniam, Inga, to twoje życie. Ale nie oczekuj, że będę twoją przyjaciółką. Zrozumiałam, o co jej chodziło. Nie tylko o różowy, a właściwie liliowy szal, który musiała zobaczyć na moich ramionach. Dała mi też do zrozumienia, że widziała o wiele więcej. Próbowałam jej wyjaśnić, że mężczyzna, z którym jadłam lody, to tylko stary znajomy, który był w mieście i chciał się ze mną zobaczyć. Jego żona, też moja koleżanka, przekazała przez niego zaległy prezent świąteczny – właśnie ten nieszczęsny jasnofioletowy szal. Musiała pamiętać, że kiedyś lubiłam tę tonację kolorystyczną. Usiedliśmy w cukierni, kupiliśmy lody, zrobiło mi się zimno, ale nie chciałam wkładać kurtki, więc narzuciłam na ramiona ten szal. Najwyraźniej dokładnie wtedy przechodziła tamtędy Joasia, zobaczyła mnie, znajomego i wyciągnęła wnioski, które nie miały nic wspólnego z rzeczywistością. Próbowałam wytłumaczyć jej, że źle to wszystko zinterpretowała, ale ona wiedziała lepiej. – Rób, co chcesz, Inga – wycedziła, wychodząc. – Tylko, proszę cię, nie udawaj zrozpaczonej wdowy przed moimi rodzicami. Oni autentycznie opłakują Irka. To zabolało. To „autentycznie”. Jakbym ja udawała ból po jego stracie! Na szczęście szwagierka nie powiedziała o niczym rodzicom. Byłam pewna, że chciała chronić ich, nie mnie. Zobaczyłam ją dopiero rok później. Wciąż traktowała mnie chłodno i to się już nigdy nie zmieniło. Zupełnie jakby te kilka sekund, kiedy widziała mnie na lodach z obcym mężczyzną, w kolorowym szalu na ramionach, było jakimś niepodważalnym dowodem na to, że nie kochałam jej brata. To jednak utwierdziło mnie w przekonaniu, że nikt z rodziny Irka nigdy nie zaakceptuje mojego nowego związku. Nie, żebym go planowała. Skąd! Właściwie to byłam pewna, że już nigdy nikogo nie pokocham. Joasia tak bardzo się myliła, sądząc, że „zapomniałam” o Ireneuszu… Myśl o mężu każdego dnia była pierwszą, z jaką się budziłam, i ostatnią, z jaką zasypiałam. Ciągle miałam w sypialnie nasze wspólne zdjęcia, wciąż „rozmawiałam” o nim z Platonem, którego mąż uwielbiał. Ale spotkałam Mundka i coś się zmieniło. To nie było żadne zakochanie, miłość od pierwszego wejrzenia, nic z tych rzeczy. Raczej powolne, stopniowe poznawanie się i przekonywanie, że mogę na niego liczyć. Jak choćby z tym kotem i weterynarzem. Mundek był opoką, na której mogłam się oprzeć, a Bóg mi świadkiem, że wciąż z trudem stałam na własnych nogach. Wiedziałam, że chcę z nim być Że już nie chcę być sama, że potrzebuję móc się w kogoś wtulić i mieć świadomość, że jestem dla tego kogoś najważniejsza. Potrzebowałam Mundka i z każdym dniem odkrywałam, że coraz bardziej go kocham. Mimo to, kiedy nadszedł dzień rocznicy śmierci Ireneusza, powiedziałam Mundkowi, że muszę iść sama na mszę. Oczywiście to zrozumiał, ale widziałam, że trochę go to odsunięcie zraniło. – Chodzi o rodzinę mojego zmarłego męża – wyjaśniłam. – Zawsze byli dla mnie naprawdę dobrzy, opiekowali się mną. Wiem, że gdybym przyszła z tobą, toby ich zabolało. – A co będzie za rok? – zapytał cicho. – A za dwa? Nigdy im o mnie nie powiesz? To było trudne pytanie, ale nie miałam siły na nie odpowiadać. Poprosiłam, żeby to zrozumiał, nie drążył i – jak to on – wspierał mnie tak, jak tego potrzebowałam. Tradycyjnie już, po mszy był obiad w restauracji. Joasia i jej mąż przybyli z nowo narodzonym dzieckiem, teściowa opowiadała o rasowym psie, którego już z mężem oglądali i chcieli kupić. Przy stole nie zabrakło żartów i uśmiechów. Pomyślałam wtedy, że to nie fair Oni mieli prawo do życia po śmierci Irka, a ja nie? Joasia wyszła za mąż i urodziła dziecko, teściowie opowiadali o pracach w ogrodzie i ekscytowali się rodowodowym szczeniaczkiem, a ja… musiałam udawać, że wciąż stoję w miejscu. W domu czekał na mnie kochający mężczyzna, z którym byłam szczęśliwa i spokojna, ale nie mogłam tego powiedzieć na głos. Musiałam udawać, że wciąż jestem samotna i załamana. Czy to było w porządku? Po powrocie do domu podjęłam decyzję. Miałam rok na to, by się ujawnić i nie zaszokować rodziny Irka tym, że się z kimś związałam. Powiedziałam mu, że chcę, by na kolejną mszę poszedł ze mną. Ale nie musiałam czekać roku, bo teściowie wyprawiali złote gody. Zostałam zaproszona. – Bardzo dziękuję, ale nie wiem, czy będę mogła przyjść… – powiedziałam do teściowej przez telefon. – Chodzi o to, że nie wiesz, czy możesz przyjść ze swoim towarzyszem? – zapytała, a mnie zupełnie zatkało. – Ingusiu, ja wiem, że ty kogoś masz. Nie, nikt mi nie powiedział, ale jestem starą kobietą i znam życie. Widuję cię raz na rok i zawsze byłaś cieniem samej siebie, a ostatnio rozkwitłaś. Masz rumieńce, uśmiechasz się, przestałaś obskubywać skórki przy paznokciach do krwi. Widziałam też twoje nowe kolczyki i wiem, że sama byś ich sobie nie kupiła, bo po śmierci Irka przez cztery lata chodziłaś w tych samych i nie dbałaś o takie rzeczy. To prezent od niego, prawda? Od tego twojego kogoś? Nie wiem dlaczego, ale się rozpłakałam od tych jej słów. Powiedziałam, że tak, jestem w związku, ale nie chcę nikogo kłuć tym w oczy. Od słowa do słowa powiedziałam o zajściu z Joasią sprzed kilku lat. – Porozmawiam z nią – obiecała teściowa. – Ona też musi to zrozumieć. Ja wiem tyle, że straciłam syna, to prawda, ale ty jesteś dla mnie jak córka i masz wszelkie prawo żyć normalnie. Więc, jeśli tylko chcesz, przyjdź ze swoim nowym towarzyszem życia. Zostawiam ci tę decyzję, to zależy tylko od ciebie. A po chwili dodała: – Tylko, proszę, nie przynoście kwiatów, bo potem nie mam co z nimi robić. Roześmiałam się, ocierając łzy, i obiecałam, że nie przyniesiemy ze sobą żadnych kwiatów. Czytaj także:„Bycie babcią mnie przerażało, chciałam się odmłodzić. Przez głupie wygładzanie zmarszczek trafiłam na ostry dyżur”„Moja dziewczyna była zazdrosna, bo za dużo czasu spędzałem z eksżoną. Podłożyła jej świnię i naraziła zdrowie mojego syna”„Córka chciała, żebym z nią mieszkała, ale chodziło jej tylko o pieniądze. Zabierała moją emeryturę, żeby mieć na wakacje”
Jeżeli Pani główna potrzeba wiąże się z rozstaniem z mężem, mogłaby Pani poznać sposoby "bezpiecznego" z nim rozwodu, co nie jest rzeczą łatwą, ale możliwą. Jeśli natomiast, pomimo poczucia krzywdy, miałaby Pani potrzebę podjęcia wysiłku odbudowania wzajemnych relacji, należałoby wspólnie skorzystać z terapii małżeńskiej.

Dzień Dobry Pani, Rozumiem (tak, jak mogę) jak trudno może Pani być w relacji małżeńskiej, kiedy tak naprawdę nie może Pani liczyć na wsparcie fizyczne, psychiczne i emocjonalne Męża (z powodu nadużywania alkoholu i nieobecności z tytułu zawodowego). Widzę dwa rozwiązania: 1. Skutecznie zachęci Pani Męża do podjęcia terapii, 2. Podejmie Pani decyzje o rozstaniu z Mężem (w zadbaniu o siebie i swoje Dzieci). 3. Jeśli mimo wszystko podejmie Pani decyzję pozostania w związku, zachęcałabym Panią mocno do podjęcia indywidualnej psychoterapii, by nie była Pani w tym i z tym sama... Zasługuje Pani na spełnione i szczęśliwe życie w związku! Z przesłaniem dla Pani tego, co jest Pani najbardziej teraz potrzebne, @

Zły chłopiec, którego nienawidzę, kocha mnie Rozdział 23-24 24 sierpnia 2022 r. 26 października 2020 r. by Hamid Ali Czytaj Rozdział 23-24 powieści Zły chłopiec, którego nienawidzę, mnie kocha darmowe online. Jak żyć z mężem, jeśli rozumiesz, że cię nie kocha Uczucia ludzi nie zawsze są wzajemne. Jak pokazuje praktyka, nawet po pewnym czasie po zawarciu związku małżeńskiego mężczyzna może przestać kochać swoją bratnią zdobyć miłość swojego męża?Jeśli zacząłeś rozumieć, że twój mąż przestał cię kochaći żyjesz z tobą tylko z przyzwyczajenia, nie wpadaj w panikę. Zrozum, że miłość nie jest zadawana. Musi zostać osiągnięty i wygrany. Zacznij kultywować. Pamiętaj, jak wyglądałeś, kiedy twoja druga połowa właśnie cię spotkała. Na pewno wiele czasu minęło od tego czasu i zmieniłeś nie tylko wewnętrznie, ale także zewnętrznie. Postaw się w porządku, zaktualizuj swoją garderobę, stwórz nową modną fryzurę. Uważnie przestudiuj swoją figurę. Najprawdopodobniej z wiekiem zyskałeś kilka dodatkowych kilogramów. Weź dietę, uprawiaj sport lub zacznij prawidłowo jeść. Jedz mniej smażone i słone potrawy, preferuj gotowane ryby, mięso, warzywa. Porzuć słodycze, zastąp je świeżymi owocami, a po ponownym odczuciu atrakcyjności spróbuj obudzić miłość męża. Pomoże Ci to dzielić się miłymi wspomnieniami. Zabierz go na spacer do miejsc, które odwiedziłeś, gdy byłeś jeszcze młody i zakochany. Ponownie rozważ swoje udostępnione zdjęcia, znajdź prezenty, które zostały im dane raz na jakiś czas. Pozytywne emocje będą w stanie obudzić w swoim małżonku stare uczucia. Odkryj swoją ukochaną z uwagą i troską. Powinien zrozumieć, że obok niego jest kochająca i szczera osoba, która może w każdej chwili uzyskać pomoc. Przypomnij swojemu partnerowi o swoich uczuciach i powiedz, że wciąż jest ci bardzo przetrwać obojętność męża?Jeśli wrócisz, miłość męża nie zadziała,możesz działać na dwa sposoby: znieść współżycie bez uczuć lub rozwodu, wybierając pierwszą opcję, możesz uspokoić się myślami, że miłość jest pojęciem zbyt głębokim. Obejmuje przyjaźń, wzajemne zrozumienie, szacunek, nawyk i pasję. Na pewno w twoim związku jest wszystko oprócz pasji. Następnie go zwróć. Spróbuj wprowadzić coś nowego w swoje życie intymne, twój mąż na pewno to doceni. Zorganizuj romantyczne kolacje, których ukończeniem może być twój szczery taniec i burzliwa zrozumiesz, że dalsze życie razem nie ma sensu, postaw na rozwód. Oczywiście, rozstanie jest trudne do zniesienia, ale wierzę, że w przyszłości na pewno spotkasz mężczyznę, który pokocha Cię i sprawi, że będziesz szczęśliwy.
Spróbuj porozmawiać z mężem: wyjaśnij mu, że to było tak nieprzyjemne, powiedz nam, jak powinniśmy się zachowywać w tej sytuacji. Przy tym ważne jest, aby mówić z szacunkiem. W czasie ciąży. Jak trudno jest pozostać kobietą ó kochającej, pełnej zrozumienia, piękny i opiekuńczego - w czasie ciąży.
Nienawidzę mężczyzn. Mam ojca, mam męża, miałam byłych. Dziś moja nienawiść sięgnęła zenitu. Nigdy nie wybaczę facetom za to, jak traktują kobiety. Straciłam zaufanie do jakiegokolwiek mężczyzny. Boli mnie to strasznie. Jak można normalną, fajną kobietę nazywać idiotką, dzi*ką itp, już nawet nie pamiętam reszty epitetów... ??? Dziewczyny, NIGDY nie pozwólcie tak sobą pomiatać. Mężczyźni na to nie zasługują. Dziś zrozumiałam, że najlepiej by było gdyby w moim życiu nie było mężczyzny. Albo że powinnam poszukać faceta, który będzie inny niż mój ojciec i mój mąż. Boję się tylko, że znowu trafię kosą w kamień... Byłam ostatnio u lekarza kilka razy, miałam robione badania i wyszło, że przez mój stres w moim kobiecym cyklu dzieją się różne złe rzeczy tzn problemy z miesiączką, z płodnymi dniami, bóle. Tylko ja nie potrafię się nie stresować! Nie tu, nie w tym domu, nie w tym życiu. Chciałabym poczuć wreszcie spokój, poczuć się spełnioną kobietą, bez zbędnych stresów. Myślałam, że zasługuję na lepsze życie niż z ojcem, który mnie wyzywa i z mężem, który z każdym miesiącem staje się coraz bardziej do niego podobny. Może nie taki sam i mnie szanuje, ale już powoli zaczyna się to zmieniać. Mam dość obiecanek cacanek, oszukiwania, nie słuchania mnie... Czy gdzieś na świecie jest jeszcze facet, który mnie stąd zabierze czy całe życie będę płakać przez mężczyzn? Smutno mi bardzo, ponieważ nie tak miało wyglądać moje życie. :-( Witam, Bardzo proszę o pomysły, porady, również wsparcie i słowa otuchy w mojej niezbyt przyjemnej sytuacji ;) Postaram się napisać w jak największym skrócie, choć wiadomo, iż – jak w każdej historii - jest wiele wątków, niuansów
ŻYCIE ZŁUDNYMI 30 lat i żyje złudnymi marzeniami. Co mogę napisać o sobie? Jestem mężatką, mam dzieci i od szmat czasu Przyjaciela od serca. Dlaczego dodałam Przyjaciela OD SERCA? Bo wlasnie o Nim chciałam Wam opowiedzieć. To kawaler 5lat starszy ode mnie, który non stop pracuje. Dlaczego nie ma kobiety? Nie mam pojęcia wiem tylko, że jest introwertykiem i czuje się wyjątkowa, że wpuścił mnie do swojego życia mimo mojego statusu i bagażu. Znamy się odkąd pamiętam. Nie spotykamy się na codzień bo mieszkamy w dwóch różnych miastach. Każdy ma swoje życie a jedyne co nas łączy to rozmowy na komunikatorze. Oczywiście raz po raz spotykaliśmy się na pogaduchy..ale przyjaźń damsko męska nie istnieje kiedy pojawia się tzw chemia. Przeżyliśmy romans (oszalalam na Jego punkcie do takiego stopnia, że do dnia dzisiejszego jest dla mnie ponad to) ale wróciliśmy do przyjaźni. Czy po romansie można nadal się przyjaznic? Nie sądzę bo stał się dla mnie kimś ważnym mimo tego, że nie mogę z nim być. Mimo wszystko nie potrafię z Nim zakonczyc znajomości, choć nie raz próbowałam ale czułam, że brakuje mi tlenu, że straciłam kogoś bliskiego. Mąż o niczym nie wie. Czy mogę z tym żyć? I patrzeć w lustro? Tak. Bo moje małżeństwo jest jak bańka mydlana, która pęka codziennie. Mąż jest bardzo pracowity dziećmi zajmuje się jak może ale strasznie różnimy się od siebie. Mówi, że mnie kocha i mu zależy ale brakuje mi tego co posiada Oskar (mój przyjaciel) to bogate wnętrze, podejście do życia i niektórych spraw, to jak traktuje kobietę. Mąż mnie kilka razy w życiu zawiódł do takiego stopnia, że nie ufam mu i raczej w ogień za mną by nie wskoczył. Przy klotniach potrafił we mnie rzucić tym co miał pod ręką, rozwalił mi telefon niejednokrotnie tylko dlatego, że nie chciałam podać mu hasła. A na imprezach rodzinnych robił ze mnie najgorszego wroga. Dlaczego olalam te sprawy i pozwoliłam się tak traktować? Bo nie jestem osobą która przekreśla wszystko od tak. Choć ciągle zastanawiam się dlaczego jestem z mężem? Może dlatego, że mam dwójkę dzieci z nim które mają dopiero po 8lat oboje pracujemy i mieszkamy na wynajmie. Niejednokrotnie myślałam jakby to było gdybym sama zamieszkała z młodymi ale od razu pojawiają się w głowie schody. Pracuje na 2 zmiany czy mąż będzie taki wyrozumiały i mi pomoże przy dzieciach? A może będzie próbował mi ich odebrać? Nie wiem do czego jeszcze jest zdolny. Nie chce z siebie robić ofiary ale nie raz mówiłam mu, że kiedyś odejdę A on powtarzał że mogę dziś ale bez dzieci. Nawet nie chodzi o Oskara bo On nie namawia mnie do odejścia mu zależy na tym, żeby było mi dobrze i żebym była szczęśliwa. I ciągle powtarza, że to musi być wylacznie mój wybór. Dlaczego nie możemy być razem? Bo jestem mężatką, to fakt. Zawsze myślałam, że jestem silna osoba która nie pozwoli się tak traktować zawsze innym daje dobre rady i jestem z tego dumna dlaczego nie mogę poradzić sobie z własnym życiem? Może dlatego, że mąż podcina mi skrzydła na każdym kroku. Przykładem może być prawko. Z czego jestem dumna! Kiedy zdawałam prawko i chciałam zrezygnować to mąż powiedział zrezygnuj..a Oskar mówił walcz! Umówiłam się specjalnie na egzamin w Oskara urodziny i wiecie co? Zdałam!!! Rok później oboje świętowaliśmy razem. A mąż? Nawet tego nie zauważył jaka byłam happy z tego powodu. Ktoś może pomyśleć ale jesteś wyrafinowana tak może jestem. Ale cieszę się, że mam za sobą taka osobę która wierzy we mnie i jak trzeba to kopnie w tylek kiedy potrzeba. I nie mam pojęcia co zrobię na razie żyje z mężem choć codziennie zastanawiam się czy go kocham czy bardziej nienawidzę. Dlaczego mu nie powiem co siedzi w mojej głowie? Bo kiedy chciałam gadać poważnie on mówił że wymyślam. Myślę, że on boi się zmian bo mu tak wygodnie. Żona ogarnie dzieci dom zrobi obiad pranie a to że żyjemy jak kot i pies to do tego można się przyzwyczaić. Tylko mąż nie zdaje sobie sprawy z tego, że młodość przemija. I obawiam się tego, że jak dzieci podrosna to On sam stwierdzi, że odchodzi A ja będę miała do siebie wielki żal , że zdawałam sobie sprawę z tego wcześniej i nic z tym nie zrobiłam.
Jeśli zostałeś przygnębiony przez wyniszczającą myśl, nienawidzę mojego byłego, z ekstremalną pasją, oto 12 sposobów na poradzenie sobie z tą irytującą walką i przejściem dalej. Zdenerwowanie lub nielubienie swojego ex jest całkowicie naturalne. Twój związek zakończył się, a może to z powodu niekorzystnych okoliczności.
Dziś o jednym z pytań, którego osobiście nienawidzę z całego serca, przez to, że sama byłam nim męczona - pisze Ela*, autorka fanpage'a "Okiem Elizabed". Podejrzewam, że większość z Was mi przytaknie i potwierdzi, że jednym z pierwszych pytań po narodzinach dziecka jest: -„KARMISZ?!” Nie, k..., głodzę. A jeszcze lepiej to "Tak, właśnie mi teściowa wiezie dla maluszka schabowego i słoiczek bigosu. Niech się młody uczy od małego, że mięsko trzeba zjeść, ziemniaczki można zostawić. Kiełbaska do polizania w pierwszych dniach życia również wskazana". Oczywiście to tak naprawdę nie jest pytanie, o to, czy rzeczywiście karmisz, lecz czy karmisz w jedyny możliwy dobry, wychwalany pod niebiosa, godny każdej kobiety sposób, czyli piersią. Nieważne, czy dziecko zdrowe, czy wszystko ok, najważniejsze jest, czy „cycusiujesz”. Jeśli nie, to wiadomo, nie zasługujesz na miano matki, jesteś leniwa i dawno powinnaś oddać dziecko komuś, kto jest w stanie się POŚWIĘCIĆ i dać mu to co najlepsze. (Na pewno mleko tych mamuś, które piją alkohol, bądź biorą narkotyki jest najlepsze). Karmienie mlekiem modyfikowanym (mm) od razu dyskwalifikuje Cię jako dobrą matkę. Trujesz dziecko, jesteś wygodnicką larwą, która nie zasługuje na tego małego bąbelka. I żadne, ale to żadne powody nie są zbyt dobre, by były usprawiedliwieniem, tego, że TRUJESZ DZIECKO PODAJĄC MM. Dobrze, że jeszcze laktoterrorystki nie wymyśliły laktopolicji, która przyjeżdża na oddział i odbiera dziecko przystawiając do własnej piersi pełnej „mlesia”. Nieważne, czy z powodu choroby nie możesz karmić, czy po prostu „nie czujesz” karmienia, nie chcesz, nie radzisz sobie, zawsze według nich jesteś wygodnicką larwą. ZAWSZE. Plus, one zawsze znajdą dla Ciebie dobre rady. „PRZYSTAWIAJ CIĄGLE, MUSISZ SIĘ POŚWIĘCIĆ, PRZYSTAWIAJ I LEŻ CIAŁO DO CIAŁA, DZIECKO NIE ŁAPIE brodawki, NIE JADŁO DWIE DOBY TO NIC, PRZYSTAWIAJ, ALBO ZŁAPIE ALBO UMRZE Z GŁODU, MM NIE PODAWAJ, BO OTRUJESZ”. Dziecko meczy się z głodu - TRUDNO. Ważne, że jakieś matki wariatki poklepią Cię po plecach i powiedzą, że SIĘ POSWIĘCIŁAŚ. Będziesz miała ich uznanie. A dziecko małe, przecież nie będzie pamiętać w przyszłości, że je matka głodziła, bo inne mamusie jej tak polecały. Jak masz drugie dziecko, to trudno, najlepiej też karm, leż i karm, choćby miało Cię to kosztować zdrowie psychiczne i fizyczne, relacje z mężem (mężowi mleczka do kawusi również jak najbardziej) i innymi domownikami. Cycusiowanie jest, k..., najważniejsze. „Musisz się POŚWIĘCIĆ”. To jest ulubione słowo każdej matki. Ono jest wisienką na torcie. Ukazuje jakie one są wspaniałomyślne, dobre i niezastąpione. A teraz tak serio, nie mogę słuchać tego ich pi... o tym karmieniu piersią. Jakie to one są dyskryminowane za kp. Jakie to one muszą robić akcje, żeby nie być wykluczone ze społeczeństwa. A ja Wam powiem, nikt Wam nie zabrania karmić ani na ławce w parku, ani w restauracji, ani w sklepie. To normalne, że dziecko może zgłodnieć i chce zjeść. Sama karmiłam dzieci w sklepach czy na spacerach. Nigdy, NIGDY, nikt nie zareagował na to negatywnie. Tylko wiecie, jest różnica pomiędzy normalnym karmieniem, a robieniem z tego cyrku. Jak się robi jakieś chore akcje, myśli, że się jest pępkiem świata to potem inni odbierają matki z dystansem i traktują jak rozhisteryzowane wariatki. Pamiętam post ze zdjęciem kobiety, która siedzi w szpitalu z obiema piersiami na wierzchu, wyciągniętymi spod bluzki i reakcje, że tamta tak siedzi, a jej dziecko co jakiś czas podbiega bierze pare łyków i leci się dalej bawić. A inni ludzie tak chodzą koło niej i ogólnie zero krępacji. To super, że ona czuje się tak swobodnie, ale dla innych może to być krępujące. Pamiętam również akcję z restauracji gdzie kelner poprosił matkę by poszła spokojnie nakarmić dziecko w drugim końcu sali gdzie jest krzesło, parawan, jest ciszej i można to zrobić w spokoju. Sprawa skończyła się w sądzie, gdzie matka żądała PIENIĘŻNEGO zadośćuczynienia. Było tez wiele akcji, gdzie kelner poproszony przez innych gości restauracji o zwrócenie uwagi, by karmienie przebiegało w mniej ostentacyjny sposób. Matki nie rozumieją, że można nakarmić dziecko bez wywalania obu piersi i awanturowaniu się przy tym, że to zupełnie naturalne i proszę trzy chuje w bok. Oddawanie stolca, czy moczu również jest naturalne jednak nie robimy tego gdzie popadnie. I nie porównuje karmienia do potrzeb fizjologicznych jednak pokazuje, że argument o naturalności jest conajmniej nienajlepszy. Moja znajoma zaraz na początku karmienia, gdy miała okropnie poranione sutki, grzybicę, zastój, a potem zapalenie, jedyne co słyszała to „PRZECIEŻ CHCESZ DLA DZIECKA JAK NAJLEPIEJ, A NIE MA NIC INNEGO LEPSZEGO NIŻ AMBROZJA Z PIERSI”. Płakała godzinami próbując karmić, bo wszyscy wokół przekonywali ją, że podanie mm to najgorszy z możliwych sposobów. Na szczęście w końcu znalazł się ktoś, kto pomógł jej zrozumieć, że nie sposób karmienia robi z niej dobrą matkę, a to, że dba i kocha swoje dziecko. Jest tez ulubiony argument, że piersi w gazetach dla mężczyzn, czy piersi „bezdzietnych lambadziar” to jak najbardziej ładne, ale mleczne to już w oczy rażą. No wybaczcie, ile żyję na świecie, tak jeszcze nie widziałam, by kobiety chodziły po ulicach z gołymi piersiami czy siedziały tak w restauracjach. Co więcej, gazety dla mężczyzn, z założenia mają mieć młode piękne kobiety z piersiami, a gazety dla mam piersi pełne mleka. Jednak najgłupsze, co słyszałam, to to, że matki karmiące uważają, że bezdzietne kobiety, są takie przeciwne tylko dlatego, że ZAZDROSZCZĄ i boją się o swoich facetów, którzy patrzą z ZACHWYTEM na ich piersi pełne mleczka. Yyyy... no nie wiem, nie wiem... Sam fakt, że większość matek najpierw wrzeszczy, że w galeriach, sklepach, nie ma specjalnych pokoi do karmienia. Jak zrobią takie „prorodzinne”, to one robią akcje w internecie, że się nie dadzą zamknąć w jakiś pokojach i będą karmić gdzie chcą. Te ich wychwalanie się pod niebiosa za to, że karmiły, uważanie się za lepsze od innych, a bo dłużej, a bo w tandemie, a bo mleko dawały córce sąsiadki i mężowi do kawy. A tak na dobrą sprawę nasze matki, babki i prababki też karmiły i jakoś żadna nie latała po mieście krzycząc, że jest lepsza bo karmiła 384 miesiące. Odkąd matki mają internet, mają pole do popisu. Szczególnie, jak jedynym życiowym osiągnięciem jest dziecko i karmienie piersią, wtedy trzeba wyolbrzymić naturalną rzecz jak karmienie. Tylko po to, by móc na innych matkach podnieść swoją samoocenę i łechtać swoje ego, co często jest większą motywacją niż samo dobro dziecka. Matki zamiast się wspierać, uwielbiają nawzajem sobie dokopywać, by choć przez moment czuć się lepszą. Niemniej uważam, że mleko matki jest faktycznie najlepsze dla dziecka, jednak, nie za wszelką cenę i nie na pokaz. Pamiętajcie ekstremizm w żadnym wypadku nie jest dobry. A dla Waszych dzieci najważniejsze jest to, że je kochacie, dbacie i karmicie nie ważne jakim mlekiem. *Ela mieszka z rodziną w Wielkiej Brytanii, ma dwóch synów i głównie nimi teraz się zajmuje - jeden ma 3 lata, drugi 10 miesięcy. "W wolnym czasie piszę to, co widać na fanpage'u Okiem Elizabed, głównie dlatego, że lubię śmieszyć ludzi, ale też mówić o tym, o czym inni nie chcą" - powiedziała nam Ela.
Nie zabrzmi to może miło, ale skoro piszesz, że macie ślub (kościelny, jak zakładam), to wobec zaistniałych trudności nie ma sensu dalszego życia razem. Nie ma sensu, bo jest obowiązek wynikający z przysięgi złożonej przed Bogiem. Nie zadawaj więc pytań takich jak to w temacie, tylko bierzcie się z mężem do pracy. fot. Adobe Stock Od dwóch miesięcy przebywam w areszcie śledczym. Czekam na rozprawę sądową i na wyrok. Nie jest tutaj tak źle, jak mogłoby się wydawać osobie postronnej… Moje wcześniejsze przejścia spowodowały, że coś się we mnie bezpowrotnie zmieniło, pękła jakaś struna, jakieś ogniwo łączące mnie ze światem zewnętrznym i na wszystko patrzyłam teraz inaczej, bez poprzednich emocji, złości czy żalu. Było mi więc zupełnie obojętne, gdzie akurat się znajduję. Przeżyłam prawdziwy koszmar, straciłam wszystko, co było dla mnie najważniejsze i najcenniejsze w życiu. Musiałam otoczyć się tarczą ochronną, żeby nie zwariować. Tamten dzień wszystko zmienił Pamiętam, że tamtego kwietniowego popołudnia była okropna pogoda. Wiosenny deszczyk siąpił i zacinał nieustannie, zerwał się chłodny wiatr. Po wyjściu od lekarza nie chciało mi się iść do apteki po leki, bo jakoś nie najlepiej się czułam. Postanowiłam więc jak najprędzej iść do domu i odpocząć. Byłam w trzecim miesiącu ciąży i absolutnie nie zamierzałam zmuszać się do czegokolwiek. Przez cztery lata bezskutecznie staraliśmy się z mężem o dziecko, a kiedy już prawie straciliśmy nadzieję, nieoczekiwanie zaszłam w upragnioną ciążę. Byłam pod stałą opieką mojego ginekologa, robiłam wszystko, aby nic nie zagroziło naszemu maleństwu. Aż baliśmy się nawet pomyśleć, co by było gdybyśmy je stracili… Kiedy dotarłam wreszcie do domu, zdjęłam kurtkę, zsunęłam buty i z wielką ulgą wyciągnęłam się na kanapie. Nie słyszałam nawet, gdy Bolek wrócił z pracy. – Źle się czujesz, kochanie? – mąż pochylił się, przyglądając mi się z troską. – Coś ci dolega, Danusiu? – Nie… – wyczarowałam uśmiech na twarzy. – Jestem po prostu zmęczona, a ta pogoda mnie wykańcza… – Fakt… – przyznał Bolek. – Koniec kwietnia, a wiosny jakoś nie widać! – Poszedłbyś może do apteki? – zapytałam. – Lekarz zapisał mi coś na wzmocnienie i jakieś witaminy. Nie miałam siły… – Jasne. Nie ma sprawy, zaraz pójdę. – Bolek pocałował mnie w czubek głowy, zabrał recepty i wyszedł. To był ostatni raz, kiedy widziałam męża żywego, bo jakaś niespełna rozumu baba, pędziła ostro naszą osiedlową uliczką i poważnie go potrąciła… Rozległe obrażenia wewnętrzne, nie miał żadnych szans. Zmarł po kilku godzinach w szpitalu, nie odzyskawszy przytomności. A ja, na skutek szoku i bolesnych przeżyć, wkrótce poroniłam. Straciłam całe moje życie i wszystko się dla mnie skończyło… Straciłam chęć do życia Naprawdę wolałam odejść z tego świata wraz z Bolkiem i naszym dzieckiem, niż dalej żyć z rozdartym sercem. Powstrzymywała mnie od tego jedynie żądza zemsty. Postanowiłam, że ta kobieta, która ich zabiła, zapłaci za moje zmarnowane życie prędzej czy później. Otrzymała wprawdzie niewielki wyrok, jakieś kilka miesięcy do odsiadki, ale przysięgłam sobie, że spowoduję, aby cierpiała, nie mniej niż ja… Dopiero po paru długich tygodniach doszłam jako tako do siebie i mogłam podjąć pracę. Nadszedł czas, żebym zaczęła w miarę normalnie funkcjonować. Pracowałam w biurze rektoratu wyższej uczelni w naszym mieście. Wychodziłam rano z domu i spędzałam osiem godzin w pracy. Po powrocie nigdzie nie wychodziłam, ani z nikim się nie spotykałam. Życie dla mnie po prostu nie istniało, bo umarłam razem z moimi najbliższymi. Byłam zupełnie pusta w środku, jak nadmuchany balonik. Została ze mnie tylko cielesna powłoka, nic więcej. Dalej jednak nie zapomniałam o sprawczyni mojej tragedii i czekałam cierpliwie, aż opuści zakład karny. W międzyczasie dowiedziałam się, gdzie mieszka, czym się zajmuje i już niedługo wiedziałam o niej tyle, że mogłaby zostać moją znajomą, znienawidzoną oczywiście. Chciałam się na niej zemścić za wszelką cenę Gdy wyszła na wolność, spotkałam panią K. niedaleko miejsca, gdzie pracowałam i stanęłam z nią oko w oko. Była mniej więcej w moim wieku, około trzydziestki, dość elegancka i zadbana. Wiem, że do wypadku była zatrudniona w przedszkolu, ale teraz podobno już tam nie pracuje. Może ją wywalili, gdy poszła siedzieć, albo potem sama odeszła? Pani K. szła akurat w stronę sklepu spożywczego, kiedy do niej podeszłam. – Poznaje mnie pani? – wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Nie mogła mnie raczej znać, bo kiedy odbywała się rozprawa w związku z wypadkiem, leżałam w szpitalu, ale musiałam jakoś zacząć. – Nie… Nie wiem, kim pani jest – odparła zdziwiona pani K. – To ja zaraz pani powiem… – odparłam zjadliwie. – Pani zabiła mojego męża tym cholernym samochodem i przez panią straciłam dziecko! Zdaje sobie pani sprawę z tego, co zrobiła?! Pani K. zrobiła wielkie oczy i z trudem wydobyła głos: – A… To pani… – wykrztusiła. Stałyśmy naprzeciw siebie, ja pełna nienawiści i ona ze wzrokiem wbitym w płyty chodnika. – Tak mi przykro… – odezwała się. – Ha! Przykro… – złość mnie dosłownie zaślepiła i nie pozwalała myśleć racjonalnie. – To wszystko? Nic więcej mi pani nie powie?! – Nie ma dnia, żebym o tym nie pamiętała… Proszę mi wierzyć. – Raptownie spojrzała mi w oczy, w których błysnęły łzy. – Mogę jakoś pomóc? – A idź kobieto do diabła! Nienawidzę pani! – krzyknęłam i gwałtownie odeszłam, zostawiając ją oniemiałą i nieruchomą na chodniku. Od tego czasu zaczęłam ją prześladować. Pałałam wściekłością i żądzą odwetu. Niby zdawałam sobie sprawę z tego, że moim bliskim nic już nie wróci życia. Że to był nieszczęśliwy wypadek… Jednak tkwiło we mnie silne przeświadczenie, że dopóki pani K. nie zapłaci za moją krzywdę, nie zaznam spokoju… Z uporem maniaka spacerowałam pod jej domem, pisałam listy z pogróżkami. Ogarnęła mnie obsesja na jej punkcie. Śledziłam, co robi i z kim się spotyka. Dbałam zawsze o to, żeby ona także mnie widziała i powoli doprowadziłam do tego, że poczuła się jak zaszczute zwierzę… – Czego pani ode mnie chce? – zapytała kiedyś. – Odsiedziałam swój wyrok… – Niech pani nie żartuje! – odparłam lodowato. – Też mi wyrok! – Długo mnie pani będzie prześladować i śledzić? Długo jeszcze? – zauważyłam, że straciła cierpliwość i opanowanie. – Tak długo, jak będzie trzeba! Któregoś dnia, tym razem zupełnie przypadkowo, zobaczyłam tę kobietę przed przejściem dla pieszych. Niecierpliwie wpatrywała się w czerwone światło. Przecisnęłam się przez tłum i stanęłam tuż za nią. Nagle poczułam wewnętrzny impuls, jakiś przymus, który kazał mi pchnąć panią K. z całej siły na jezdnię… Usłyszałam tylko krzyki przerażenia, odgłos gwałtownego hamowania i wielki huk. Stałam jak sparaliżowana, a nogi wrosły mi w ziemię. Nie mogłam się ruszyć, ale tłum przewrócił mnie i upadłam na kolana. Jak przez mgłę docierały do mnie głosy ludzi: „To ta wariatka! Obłąkana! Policja!” Zobaczyłam jeszcze, jak pani K. leżała w kałuży krwi, a potem znienacka ogarnęła mnie ciemność. Prawie ją zabiłam Kiedy lekarz pogotowia stwierdził, że nic mi się nie stało, zaraz trafiłam na przesłuchanie w komisariacie policji, a niedługo do prokuratora, który postawił mi zarzut usiłowania zabójstwa pani K. Ona jednak przeżyła i po kilku tygodniach wypisano ją do domu. Nie odniosła poważniejszych obrażeń, chociaż wyglądało to wszystko groźnie. Pani K. miała wiele szczęścia, jakiego zabrakło Bolkowi i mojemu nienarodzonemu maleństwu… Nie mogę powiedzieć, że żałuję tego, co zrobiłam – bo nie żałuję… Niebawem odbędzie się moja rozprawa. Ciekawe, jaki wyrok będzie mi sądzony? Nie mam zamiaru niczemu zaprzeczać… Nic już zresztą nie jest dla mnie ważne, ani nic mnie nie obchodzi, bo jak wcześniej wspomniałam – mnie już dawno nie ma… Umarłam wraz z moim mężem, Bolkiem i moim nienarodzonym dzieckiem… Przeczytaj więcej listów do redakcji:„Czekaliśmy na dziecko 12 lat. Syn urodził się 10 tygodni wcześniej z poważną wadą serca. Dlaczego los tak mnie pokarał?”„Moja żona zmarła przy porodzie. Ja nie byłem gotowy zostać samotnym ojcem i po prostu oddałem córkę do adopcji”„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat i bardzo długo to ukrywałam. Bałam się reakcji rodziców”
Im będzie głębsze, tym większa szansa na to, że w końcu wykrzyczysz z siebie to głośne i stanowcze: Dość! To szansa na zmianę uczuć z nienawiści na współczucie wobec rodziców, którzy w przeciwieństwie do ciebie, wciąż trwają w niewiedzy. Tej samej, która stała u źródła ich krzywdzących słów i czynów wobec ciebie.
Od miłości do nienawiści tylko jeden krok. Co musiałby zrobić Twój partner, byś go znienawidziła? Na hasło „związek” pierwsze skojarzenia, jakie się nasuwają, to „miłość, namiętność, przywiązanie, intymność, fascynacja”. Rzadko kiedy utożsamiamy związek z cierpieniem, bólem czy rozczarowaniem. Tymczasem od miłości do nienawiści tylko jeden krok. Zakochanym nierzadko towarzyszą również bardzo negatywne emocje. Co takiego musiałby zrobić Twój facet, byś go znienawidziła? To pytanie zadałyśmy kilku dziewczynom. Ty również odpowiedz sobie na nie szczerze, a potem przeczytaj ich wypowiedzi. Nie chciał zerwać kontaktu z byłą dziewczyną - Początkowo mój związek wydawał mi się idealny. Jacek troszczył się o mnie i okazywał, że bardzo mu zależy. Z czasem jednak pojęłam, że tak naprawdę żyjemy w trójkącie: ja, on i jego była. Nie potrafił urwać z nią kontaktu. Dzwonili do siebie, pisali ze sobą na Facebooku, on był w stanie rzucić wszystko i biec jej z pomocą, gdy o to poprosiła. Wielokrotnie błagałam go, żeby przemyślał sobie, kto jest dla niego priorytetem. Zbywał mnie i się śmiał, żebym nie była zazdrosna. Nie rozumiał, że każda ich rozmowa to była dla mnie udręka. W końcu dałam mu ultimatum. Ja albo ona. Powiedział wtedy, że takie zagrywki są słabe i że on nie przekreśli ich przyjaźni przez moje widzimisię. No więc zerwałam. Po co być w związku, w którym była dziewczyna jest ważniejsza od obecnej? – tłumaczy Zosia. Przestał się starać - Nie wiem czemu facet sądzi, że jak już jest w związku od kilku lat, to nie musi się starać o swoją kobietę. Mój były wychodził właśnie z takiego założenia. Dlatego jest moim byłym. Kiedy jeszcze byliśmy razem potrafił np. przyjechać do mnie i bez przywitania chwycić pilota lub laptop. Siadał na kanapie i przeglądał allegro lub włączał mecz, a dopiero po chwili przypominał sobie, że nawet się ze mną nie przywitał. Nie dostawałam też od niego kwiatów na Walentynki czy Dzień Kobiet. Nie prawił mi komplementów. Na co mi taki facet? Kiedy z nim zrywałam, nie rozumiał, o co mi chodzi. Nawał mnie królewną i histeryczką. A ja wiem, że zasługuję na kogoś, kto będzie mnie doceniał – wyjaśnia Agata. Uderzył mnie - Nigdy nie sądziłam, że zwiążę się z kimś, kto będzie w stanie podnieść na mnie rękę. Takie związki kojarzyły mi się zawsze z patologią, a kobiety, które dobrowolnie żyły ze swoimi oprawcami, uważałam za idiotki. No i nieświadomie stałam się jedną z nich. Chłopak uderzył mnie pierwszy raz po trzech latach związku. Może dlatego od razu od niego nie odeszłam. Było mi po prostu szkoda tych wszystkich szczęśliwych lat, które razem przeżyliśmy. Tego dnia, kiedy mnie pobił, strasznie się pokłóciliśmy. Byłam zazdrosna o jego koleżankę z pracy i powiedziałam kilka słów za dużo. Zaczęliśmy się szarpać, a w rezultacie uderzył mnie w twarz i to kilka razy. Chyba sam był w szoku po tym, co się stało, więc natychmiast zaczął przepraszać i przykładać lód do moich policzków. Wybaczyłam mu, co oczywiście było błędem, bo potem takie „bójki” zdarzały się już regularnie. Nawet nie wiem, kiedy zaczęłam go tak szczerze nienawidzić. Teraz już nie jesteśmy razem i nadal jedyne, co do niego czuję, to nienawiść. Po miłości nie ma już ani śladu – mówi Julia. Gnębił mnie psychicznie - Zaryzykuję stwierdzenie, że czasami psychiczna przemoc jest dużo gorsza od tej fizycznej. Dużo trudniej zerwać taką toksyczną relację. Mnie udało się to dopiero dwa miesiące temu. Mój związek trwał w sumie półtora roku. Przez cały ten czas słyszałam od „ukochanego”, że jestem nic niewarta. Wyzywał mnie od grubasów, choć przy wzrośnie 170 cm ważę 59 kg. Uważał, że nie mam gustu i że jestem głupia. Wmawiał mi, że do niczego w życiu nie dojdę bez jego pomocy. I że nikt poza nim nie zwróci na mnie uwagi, bo jestem brzydulą. Trudno w to uwierzyć, ale przyznawałam mu w duchu rację. W dodatku uważałam, że jestem prawdziwą szczęściarą, że ktoś tak wspaniały jak on, chce ze mną być. Dopiero przyjaciółka pomogła mi przejrzeć na oczy i odejść od tego tyrana. Teraz szczerze go nienawidzę. Jak można być tak podłym dla kobiety, którą rzekomo się kocha? – zastanawia się Karolina. Jest synusiem mamusi - Od 5 lat jestem żoną człowieka, którego szczerze nienawidzę. Nie rozwiodę się z nim tylko dlatego, że mamy 3-letnią córeczkę i nie chcę, żeby mała chowała się bez ojca. Zresztą on jest dobrym tatą. Kiepskim jest jedynie mężem, a wszystkiemu winna jest jego matka. Ta kobieta zniszczyła nasz związek, bo ciągle się do wszystkiego wtrąca. Jej zdaniem źle gotuję, źle sprzątam, źle wychowuję dziecko. Nastawia męża przeciwko mnie, a on zawsze staje po jej stronie. Nawet kiedy robiliśmy remont, konsultował kolor ścian w sypialni z nią, a nie ze mną. Nienawidzę teściowej i szczerze nie znoszę mojego męża. Zaczekam, aż córka skończy 18 lat, a potem od niego odejdę – mówi Jola. Ciągle oglądał się za innymi - Mój chłopak mnie kochał. Mnie i wszystkie inne kobiety. Do płci żeńskiej miał niesamowitą słabość i oglądał się za wszystkimi spódniczkami, jakie tylko pojawiały się w polu widzenia. Często też je komentował, zwłaszcza wtedy, gdy byłam tuż obok. Cmokał z zachwytem nad jakąś nieznajomą i mówił mi: „Też powinnaś nosić takie kuse spódniczki, kochanie” albo: „Może zapiszesz się na siłownię, żeby mieć takie ponętne pośladki jak tamta pani?”. Płakałam, tłumaczyłam mu, że to mnie rani i faktycznie na jakieś dwa tygodnie był spokój. A potem znowu to samo. Cmokanie, ochy, achy i inne zachwyty. Czara goryczy przelała się, kiedy przypadkiem zobaczyłam, że SMS-uje z kilkoma kobietami, a z dwoma wysyła sobie nawet rozbierane zdjęcia. Zerwałam z tym palantem i teraz mam święty spokój – wyjaśnia Marta. A w jakie sposób Ciebie najbardziej zranił partner? Ta strona używa plików cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies. Nie pokazuj więcej tego powiadomienia
Człowiek, który chciałby odczuwać tylko historycznie, byłby jak ktoś zmuszony do powstrzymywania się od snu albo jak zwierzę, które miałoby żyć tylko z przeżuwania. A więc: można żyć niemal bez wspomnień, a nawet żyć szczęśliwie, jak dowodzi przykład zwierząt; ale nie można żyć bez zapomnienia.
14 udziałów Udostępnij Tweetnij Przypinka Czy czujesz, że nienawidzisz swojego męża? Szukasz porady, jak przestać się tak czuć i małżeństwo wróciło na właściwe tory? Jeśli tak, to najpierw musisz sobie przyznać, że panował nad swoimi emocjami. Trudno to przyznać. Ten przewodnik pomoże Ci wyjść z tej sytuacji. Jednak zanim przejdziemy dalej, ważne jest, abyś zapoznał się z tą radą. Skoncentruj się na tym, co możesz zrobić, aby coś poprawić, a także na tym, co może zrobić twój współmałżonek. Ten sposób myślenia wymaga dużo pokory, ale okaże się niezwykle pomocny. Po dwudziestce zawsze czułam urazę do moich chłopaków za to, że nigdy nie zapewniali takiego poziomu uczucia, jakiego szukałam. Nie trzeba dodawać, że te relacje zawsze kończyły się dość szybko. Powtarzał się ten sam schemat – i wydawało się, że to się nigdy nie zmieni. Aż zamiast skupiać się na nich całej winy, zacząłem badać, jak mogę być lepszym partnerem. Wtedy dowiedziałem się o ważnym fragmencie męskiej psychologii, który ma ogromny wpływ na to, jak mężczyźni postrzegają swoich romantycznych partnerów. Nazywało się to „instynktem bohatera”. Kiedy wyzwalany jest ten pierwotny sposób myślenia, umysł mężczyzny zalewa poczucie wzmocnienia i celowości. Naturalnie zaczyna czuć się bardziej przywiązany do kobiety, która sprawia, że tak się czuje. Kiedy nauczyłem się, jak aktywować ten potężny psychologiczny wyzwalacz, moje relacje stały się o wiele bardziej satysfakcjonujące (kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej o tym, jak to zrobiłem). Naprawdę wierzę, że nauka jak uwolnić męski „instynkt bohatera” to jedna z najlepszych rzeczy, które możesz zrobić, aby poprawić związek. Poniższy przewodnik zawiera jeszcze więcej pomysłów. Czy naprawdę nienawidzisz swojego męża? Niestety, jest całkiem pewne, że w niektórych momentach naszego małżeństwa będziemy czuć się tak, jakbyśmy nienawidzili naszych mężów. To naturalne, ponieważ spędzasz z kimś tak dużo czasu. Życie z kimś i tak może być naprawdę trudne, więc jeśli dodasz do tego presję związaną z małżeństwem, możesz czuć się ograniczonym i zirytowanym. Jednak przez większość czasu nienawiść, której myślisz, że doświadczasz, jest w rzeczywistości kolejną emocją maskującą się. Jeśli naprawdę nienawidzisz swojego męża, nie byłoby cię tutaj, czytając to, już byś go zostawił i ruszył dalej. Nie próbuję umniejszać tego, jak się czujesz, ale może to być coś innego niż nienawiść, nawet jeśli możesz pomyśleć, że czujesz to samo. Wiele emocji sprawia, że czujemy się podobni do nienawiści, ale to nie jest nienawiść. Zapytam cię, czy kiedykolwiek naprawdę i naprawdę kogoś nienawidziłeś? Jeśli nie, mogę pokazać ci, jakie to uczucie. Nie możesz otoczyć się tej osoby, nawet na minutę dłużej, ponieważ boisz się, że nie będziesz w stanie kontrolować swojego uczucia złości wobec niej. Nienawiść to surowa i niebezpieczna emocja. Jestem cicho przekonany, że jeśli nie poczujesz do niego płonącej wściekłości i nie życzysz mu źle, to prawdopodobnie tak naprawdę go nie nienawidzisz. To dobra wiadomość, ponieważ wtedy wszystko, co musisz zrobić, to dowiedzieć się, jakie emocje do niego czujesz i dlaczego próbuje się maskować nienawiścią. Jeśli po przeczytaniu powyższego nadal myślisz, że naprawdę nienawidzisz naszego męża, zajmiemy się tym w pełni w dalszej części artykułu, ale chcę, abyś był otwarty na to, o czym zamierzam mówić. Czas dowiedzieć się, co powoduje, że odczuwasz tę nienawiść do współmałżonka. Wspomniałem teraz, że ukrywanie się pod zewnętrzną nienawiścią jest prawdopodobnie głębszym i mniej intensywnym zbiorem emocji. czas dowiedzieć się, czym one są. To wymaga, abyś był naprawdę szczery i otwarty na siebie, swoje emocje i małżeństwo. Czego czujesz, że tracisz coś w swoim małżeństwie? Co naprawdę złości cię w twoim mężu? W większości przypadków nie będziesz nienawidzić całego pakietu, ale część męża będzie cię denerwować. Zanim będziesz mogła cokolwiek zrobić, by nad tym popracować, musisz ustalić, co sprawia, że ukrywasz się przed mężem. Podam Ci kilka przykładów sytuacji, w których poczułbyś, że nienawidzisz swojego męża. Na przykład, czy to sprawia, że czujesz się zła, że twój mąż nie ciągnie za siebie w życiu domowym? Czy oczekuje, że będziesz myć, sprzątać i opiekować się dziećmi? Jeśli jest to ciągłe zachowanie twojego męża, zaczniesz czuć do niego urazę. Z biegiem czasu ta ciągła uraza narasta, a młodzieńcze przekształca się w nienawiść. Inny przykład może wskazywać, że twój mąż zrobił coś, co cię zdenerwował, a ty się zabrać pracę z twojego rodzinnego miasta bez wcześniejszej rozmowy z tobą, albo mógł kupić nowy samochód, gdy są finanse lub są napięte. Wszystko, co zrobił bez wcześniejszej rozmowy z tobą, może sprawić, że poczujesz się niesprawiedliwie i złość. Jeszcze raz, jeśli nie przepracujesz od razu, możesz trzymać się tego gniewu i myślisz, że zamieni się w nienawiść. Możesz być również zainteresowany in: 3 proste sposoby, aby dowiedzieć się, czy on cię zdradza Jednym z najczęstszych powodów, dla których nienawidzisz swojego męża, jest to, że czujesz, że on cię zaniedbuje. Po miesiącu miodowym o małżeństwie, intymność niestety ma tendencję do zanikania lub umierania. Jeśli twoja intymność w ogóle nie zostanie trafiona, to będziesz szczęśliwcami. Ale w większości małżeństw jest to hit, a to może okażą się bardzo trudne do zniesienia dla ludzi. Być może masz wrażenie, że twój mąż nie zaspokaja twoich potrzeb fizycznych. Będziesz czuł się sfrustrowany. Z czasem ta frustracja narośnie i pomyślisz, że szybko przerodziła się w nienawiść. Czy po przeczytaniu powyższych przykładów jest coś szczególnie trudnego w swoim partnerze? Czy jest coś istotnego, czego brakuje? w twoim związku? Jeśli tak, to prawdopodobnie jest to powód, dla którego czujesz, że nienawidzisz swojego męża. Zasadniczo, jeśli jesteś zła, sfrustrowana lub zdenerwowana na męża, ale nie radzisz sobie z tym w czasie, zostanie to zepchnięte do wewnątrz. Wtedy to, co kiedyś było rozsądną emocją w reakcji na coś, ugotuje się i zamieni w nienawiść. Może być naprawdę trudno określić, na czym polega rzeczywisty problem, ponieważ został on zatracony w uczuciu nienawiści. Nie spiesz się, próbując dowiedzieć się, na czym polega problem, nie spiesz się. Może ci się przydać ponowne prześledzenie kroków i śledzenie, kiedy byliście ze sobą zadowoleni. Co się stało i kiedy to wszystko się zmieniło? Dzięki temu dowiesz się również, jak długo się czułeś, tak jak to robisz. Jeśli samodzielna praca nad czymś sprawia Ci trudność, może się okazać, że warto porozmawiać z kimś o tym. Zalecałbym tylko rozmowę z kimś, komu ufasz swojemu życiu, lub profesjonalnym terapeutą. Kiedy przepracowujesz swoje emocje, musisz pozwolić sobie na otwartość i szczerość, więc nie możesz po prostu porozmawiać o tym z jedną ze swoich przyjaciółek. Dlaczego czujesz się tak twój mąż cię brzydzi? Uczucie wstrętu jest naprawdę okropne i może sprawić, że poczujesz fizyczną odrazę ze strony partnera. Oczywiście, jeśli zrobili coś złego, na przykład cię oszukali, masz pełne prawo czuć to zniesmaczenie, ale jeśli nie zrobili nic innego oprócz bycia sobą, to może być naprawdę zagubione, dlaczego tak się czujesz. sposób. Prosta odpowiedź jest taka, że twój mąż naprawdę zacznie cię obrzydzać tylko wtedy, gdy będziesz się przez niego drażnić. Będziesz zniesmaczony, jeśli stłumisz w sobie złość, którą do niego czujesz. Z czasem zaczniesz zdawać sobie sprawę, że każda jego drobna rzecz wywołuje w tobie obrzydzenie. Teidiosynkrazje, które kiedyś przyciągnęły cię do niego i sprawiły, że pokochałeś go jeszcze bardziej, doprowadzą cię do szaleństwa. Zrozumiesz, że nie chcesz już, aby cię dotykał lub okazywał jakiekolwiek uczucia, nawet jeśli to, na co jesteś zły, to fakt, że nie jesteś już ze sobą fizycznie intymny. Jeśli spróbuje cię dotknąć lub pocałować, możesz się oderwać. Jeśli nie zajmiesz się tym problemem od razu, możesz dojść do punktu, w którym będzie cię tak obrzydzać, że nie będziesz mógł nawet z nim rozmawiać ani na niego patrzeć. Jednak możesz to naprawić. Nie myśl, że na zawsze będziesz wściekły na sposób, w jaki je lub na to, że jest neurotyczny z powodu wyglądu jego włosów. Ponownie nauczysz się pokochać te indywidualne i dziwaczne nawyki, ale musisz działać szybko. Jak możesz iść naprzód, kiedy czujesz, że twój mąż cię obrzydza? Będziemy rozmawiać później, jak możesz iść naprzód, kiedy czujesz, że nienawidzisz swojego męża. Najpierw jednak zajmiemy się uczuciem obrzydzenia, jakie do niego masz. Mimo że te dwie rzeczy mogą się zderzać, nadal są dwiema oddzielnymi rzeczami i można je traktować inaczej. Naprawienie faktu, że twój mąż brzydzi cię, jest prawdopodobnie znacznie łatwiejszym zadaniem, ponieważ nienawiść do męża jest znacznie głębiej zakorzenioną kwestią. Więc proszę, spójrz na pięć poniższych kroków, jak radzić sobie z zniesmaczeniem ze strony współmałżonka. Wiedz, że to zupełnie normalne, gdy ktoś cię irytuje, z kim spędzasz tyle czasu. Wszystkie pary są irytujące, nawet te, które wydają się tak zakochane i szczęśliwe. Faktem jest, że jeśli spędzasz z kimś wystarczająco dużo czasu, w końcu ci nie myśl, że jesteś jedyną parą, która kiedykolwiek ma problemy, i nie czuj się winna, że jesteś tak poirytowany przez swojego partnera. To, czego doświadczasz, jest całkowicie normalne i jeśli mi nie wierzysz, może zapytaj swoją dziewczynę, co myślą o swoich partnerach, ale upewnij się, że możesz im ufać, że jesteś szczery. Spróbuj zacząć dostrzegać pozytywy zamiast negatywy. Jeśli wszystko, co robi twój mąż, powoduje wrzenie krwi, to czas spróbować i zacząć skupiać się na tym, co nadal w nim kochasz. Oczywiście może to być niezwykle trudne, zwłaszcza jeśli jesteś prawie w punkcie, w którym nie możesz już nawet na niego patrzeć. Musisz jednak skupić się na tym, co w nim cenisz, a nie na tym, co sprawia, że czujesz się przez niego odpychany. Być może nawet jeśli nienawidzisz tego, jak siada co wieczór przed telewizorem, wiesz, że jest naprawdę niesamowitym ojcem dla twoich dzieci. Albo fakt, że naprawdę cię to denerwuje, jak negatywny może być rano, ale zawsze będzie cię wspierał. Chcę, żebyś dopasował każdą negatywną rzecz, jaką myślisz o swoim partnerze, z pozytywną. Wszystko, co tutaj robisz, to skupianie się na pozytywach, ale będzie to miało ogromny wpływ na twoje nastawienie do niego. Z biegiem czasu możesz zdać sobie sprawę, że masz do niego mniej negatywnych uczuć. Poświęć trochę czasu. Czas wolny sprawia, że serce staje się silniejsze, a także możesz naprawdę potrzebować przerwy! Jeśli czujesz się przytłoczony tą sytuacją, dobrym pomysłem może być usunięcie się na chwilę. Nie ma potrzeby dawać partnerowi do zrozumienia, że ich unikasz, ale możesz po prostu powiedzieć, że wieczorem wybierasz się do spa lub wybierasz się przez cały kraj, aby odwiedzić mamę na weekend. Cokolwiek chcesz powiedzieć, powiedz to. Usunięcie się z tej sytuacji przyniesie korzyści wam obojgu. Kiedy spędzasz trochę czasu samemu, warto pomyśleć o współmałżonku. Oddzielenie się od niego może pozwolić ci spojrzeć na niego z innej perspektywy. To może pozwolić ci spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. Zadaj sobie kilka pytań. Czy rzeczywiście tęsknisz za nimi, kiedy nie jesteś z nimi? Z czym walczysz? Możesz po prostu zdać sobie sprawę, że musisz spędzać więcej czasu osobno niż razem. Jeśli stale przebywasz ze swoim współmałżonkiem, korzystne może być regularne ustalanie „czasu dla siebie”. Nadal jesteś osobą niezależną i nikt nie powinien spędzać całego swojego czasu przywiązany do kogoś innego, to jest niezdrowe. Miejmy nadzieję, że zanim wrócisz do współmałżonka, zaczniesz patrzeć na niego w innym świetle. Porozmawiaj z ludźmi, którym ufasz, i uzyskaj od nich porady. Twoja bliska rodzina i przyjaciele zawsze będą Cię kochać i będą chcieli tego, co dla Ciebie najlepsze. Są po to, aby ci pomóc i doradzić w życiu oraz wszelkich problemach, jakie możesz napotkać na drodze. Tak więc, jeśli myślisz, że może ci pomóc porozmawiać z kimś na żywo o problemach, które masz, zwierz się komuś, komu ufasz. Tego rodzaju sytuacje są tak powszechne, że tak naprawdę mogli przejść przez co przechodzisz przez to teraz i być może będą w stanie udzielić ci dodatkowych porad. Będą również przy tobie, jeśli coś pójdzie nie tak, kiedy w końcu zdobędziesz odwagę, by porozmawiać o tym z mężem. Zaufanie ludziom zawsze może polepszyć samopoczucie, więc jeśli masz kogoś, komu możesz zaufać, gorąco polecam porozmawiać z nimi o tym – jak mówią, wspólny problem to problem o połowę. Możesz być także zainteresowany: 3 łatwymi sposobami sprawdzenia, czy on cię zdradza Porozmawiaj o tym z mężem. Możesz być zniechęcony rozmową ze swoim partnerem o tym, że cię irytuje, jednak może to być kluczowy krok w poprawie sytuacji. Musisz się upewnić, że za każdym razem, gdy zdecydujesz się z nim porozmawiać, czujesz się zrównoważony. Nie rozmawiaj z nimi, gdy już jesteś na nie zirytowany, ponieważ prawdopodobnie zaatakujesz ich. Unikaj też rozmawiania z nimi, jeśli wiesz, że są szczególnie słabi lub delikatni. Musisz się również upewnić że rozmawiasz z nimi w miejscu, w którym czują się najbardziej komfortowo. Muszą być w stanie wyrażać swoje myśli i uczucia tak samo jak tyoudo. o rozmowę tak spokojnie, jak to tylko możliwe i nie rób tego jednostronnie. Możesz spróbować powiedzieć coś w rodzaju: „Wiem, że oboje trochę nas irytuje, więc myślę, że powinniśmy o tym porozmawiać”. Zawsze podążaj za czymś negatywnym, mówiąc o tym, że ich kochasz lub komplementuj. Unikaj mówienia rzeczy, które ich obwiniają, lub okazuj im pełną siłę wstrętu, na przykład: „Zawsze to robisz, a ja nienawidzę tego ”. Skończy się to tylko wtedy, gdy rozmowa stanie się argumentem. Miejmy nadzieję, że jeśli podejdziesz do rozmowy we właściwy sposób, twój mąż zareaguje dobrze, a nawet może odnieść się do tego, co czujesz. Dlatego możecie razem pracować, aby stworzyć bardziej kochający, zrelaksowany i szczęśliwy związek. Jak możesz iść naprzód, jeśli czujesz, że nienawidzisz swojego męża? Teraz omówimy kilka sposobów, w jakie możesz iść naprzód, gdy czujesz, że nienawidzisz swojego męża. Mogą wystąpić pewne głęboko zakorzenione problemy, które ujawnią się, gdy to zrobisz, więc prawdopodobnie nie będzie to szybkie rozwiązanie. Będzie to wymagało znacznie więcej wysiłku i pracy niż tylko krótka rozmowa, więc musisz być tego świadomy. Więc zaczynajmy i spójrzmy na pięć poniższych kroków, które, miejmy nadzieję, rozpoczną twoje małżeństwo i to, jak myślisz o swoim mężu na właściwej drodze. Spójrz do wewnątrz. Jest to kwestia, którą ludzie zwykle przeoczają. Możesz ulec pokusie zrzucenia całej winy na swojego męża – z pewnością jest to powód, dla którego czujesz do niego tę nienawiść? W rzeczywistości nie zawsze jest to prawda. Możesz nie tylko stwarzać problemy, ale możesz dodawać do nich negatywne nastawienie lub swoje gorące i żwawe reakcje na wszystko, co ci powie. Dlatego musisz spojrzeć do wewnątrz i pomyśleć o tym, jaki jesteś dodanie problemu. Zrób to, zanim zrobisz cokolwiek innego, zwłaszcza zanim z nim porozmawiasz. Możesz zadać sobie pytania, które mogą wyjaśnić powód, dla którego czujesz w tej chwili tak wielką nienawiść. Czy w twoim życiu zawodowym wydarzyło się coś, co cię rozgniewało? Czy jesteś z siebie niezadowolony? Cokolwiek takiego może zwiększyć fakt, że kierujesz tak wielką nienawiścią do swojego męża. Kiedy już zanotujesz w pamięci kilka punktów, które mogą dodać do tego, że jesteś zła na swojego męża, musisz pamiętać je na czas konfrontacji z nim. Pomoże zobaczyć, że nie obwiniasz go tylko i masz inne powody odczuwania nienawiści, które nie są z nim związane. Zaakceptuj go i jego wady. To jest prawdopodobnie najtrudniejszą rzeczą do zrobienia. Będzie to trudniejsze niż konfrontacja z nim, ale ten punkt jest bardzo ważny. Musisz zaakceptować go za wszystko, czym jest. Ożeniłeś się z mężczyzną, który nie jest doskonały i chociaż byś chciał, żeby był, po prostu nim nie jest. Nikt nie jest. Musisz zaakceptować, że nie będzie działał tak, jak tego chcesz przez cały czas. Jest tylko człowiekiem i musisz się z tym pogodzić. Warto pomyśleć o tym, że ty też nie jesteś doskonały. Jeśli potrafisz zaakceptować siebie, ze swoimi wadami, to dlaczego nie możesz zaakceptować go także z nimi? Pomyśl o wszystkich rzeczach, które sprawiły, że poczułeś do niego nienawiść w przeszłości i zostaw je właśnie tam – w przeszłości. Możesz powiedzieć sobie: „Akceptuję go takim, jakim jest i cokolwiek zrobił, należy do przeszłości. Nadszedł czas, aby iść naprzód”. Powtarzając to, może pomóc słowom wejść do twojego umysłu i zdasz sobie sprawę, że powoli go akceptujesz i zostawiasz za sobą jego poprzednie błędy. Oczywiście, jeśli zrobił coś naprawdę okropnego, na przykład oszukał cię, może być znacznie trudniej spróbować to zaakceptować, a ja nie tego oczekujesz. Nie powinieneś także akceptować jego zachowania, jeśli jest emocjonalnie lub fizycznie znęcający się wobec ciebie. Skonfrontuj się ze swoim mężem i upewnij się, że skutecznie się z nim komunikujesz. Może boisz się rozmawiać z mężem o tym, że czujesz, że go nienawidzisz. Jednak im szybciej będziesz mówić, tym szybciej powrócisz na ścieżkę udanego związku. Zanim z nim porozmawiasz, może się okazać, że przydaje się to również do przygotowania w myślach tego, co chcesz mu powiedzieć. Jeśli byłoby to łatwiejsze, możesz też zanotować notuję – po prostu upewnij się, że nie czytasz ich tak, jakbyś był na spotkaniu biznesowym, kiedy z nim rozmawiasz. Upewnij się, że wybrałeś odpowiedni moment na rozmowę z nim. Jeśli właśnie się pokłóciłeś, to nie jest dobry moment, ponieważ poziom gniewu u was obu jest wysoki. Nie mów o tym, gdy jesteście razem w łóżku, to tworzy negatywną energię w bezpiecznej i przytulnej przestrzeni. Najlepszym pomysłem jest zorganizowanie z nim czasu, który będzie odpowiadał Wam dwóm, aby móc dobrze porozmawiać. Jest to również niezwykle przydatne, jeśli oboje jesteście zajęci. Wybierz rozmowę w neutralnej przestrzeni, na przykład w salonie lub ogrodzie. Obydwoje musisz czuć się bezpiecznie w przestrzeni. Zanim zaczniesz rozmowę, możesz po prostu zapytać go, czy chętnie rozmawia z tobą, a jeśli nie, to zawsze możesz oboje zdecydować, gdzie porozmawiać. To może być dobry pomysł na rozpoczęcie rozmowy z kilkoma pozytywnymi słowami. Możesz im powiedzieć, jak bardzo ich kochasz, cenisz ich i swoje małżeństwo. Wtedy możesz zacząć wyrażać swoje być ci łatwiej wypowiedzieć swoje słowa, jeśli uprzejmie poprosisz męża, aby jeszcze nie mówił, a tylko słuchał. Upewnij się, że nie wygląda to tak, jakbyś go obwiniał, ponieważ wtedy poczuje się, jakby był atakowany i przejdzie do obrony. Gdy skończysz mówić o swoich uczuciach, możesz otworzyć wszystko przed swoim mężem. Stamtąd powinieneś być w stanie prowadzić dojrzałą i szczerą rozmowę. Możesz nawet zdać sobie sprawę, że twój mąż podziela twoje negatywne myśli. Przejdź do poradni małżeńskiej. Miejmy nadzieję, że po rozmowie oboje nadal chcecie zostać w małżeństwie i nad nim pracować. Terapia małżeńska może być świetnym pomysłem dla was dwojga, więc możecie to zasugerować. Oboje będziecie w stanie rozwiązać wszelkie problemy, które mają z drugą osobą, podczas gdy doradca będzie tam siedział, aby zapewnić spokojną rozmowę. Terapeuta pokaże Ci, jak wspólnie przez to przejść i zaczną się bardziej doceniać. Jeśli jest to korzystne, oboje możecie spróbować i osobiście spotkać się z terapeutą, aby móc rozmawiać o własnych emocjach, a partner ich nie słyszy. Postaraj się ponownie kochać się nawzajem. Podczas gdy pracujesz nad swoim małżeństwo, musisz świadomie starać się kochać więcej. Nawet jeśli twój mąż cię irytuje, staraj się go kochać i okazywać mu uczucie. Możesz spróbować przenieść to wszystko z powrotem do pierwszych etapów swojego związku. Zanurz się w randkach, wyjeżdżaj na weekendy i uprawiaj więcej seksu. To wszystko pomoże ci wrócić do małżeństwa, ponieważ przyprawia wszystko i sprawia, że zakochujesz się w tej osobie na nowo. Zaczniesz zauważać, że chcesz się z nim kochać, a nawet nie chcesz tego robić, aby przywrócić swoje małżeństwo na właściwe tory, robisz to tylko dlatego, że go kochasz i chcesz. Miłość rodzi dalszą miłość. Uczucie rodzi dalsze uczucie. Co zrobić, jeśli nie możesz przestać go nienawidzić? Niestety wydaje mi się, że znasz już tutaj odpowiedź. Jeśli naprawdę nie możesz iść do przodu ze swoim mężem i naprawdę go nienawidzisz, to może być czas, aby się poddać. Możesz spróbować wykonać wszystkie kroki, o których wspomniałem powyżej, ale czasami najlepiej jest odpuścić, jeśli nie poprawia się. Jeśli tak jest w twoim przypadku, jestem taki smutny i wiem, jakie to trudne. Często zadawane pytania Jak sobie radzić z toksycznym mężem? Pierwszą i najlepszą rzeczą, jaką można tutaj zrobić, jest uzyskanie profesjonalnej pomocy. Tak czy inaczej, może to być terapeuta, a nawet przywódca religijny, aby znaleźć kogoś, kto zna się na rzeczy. Szukając pomocy, musisz być ze sobą szczery, rozumieć i akceptować swoją część, ale nie obwiniaj siebie za jego czyny. W przypadku, gdy stanie się agresywny, nie zastanawiaj się dwa razy, spakuj się i wyjdź. Jak żyjesz z kimś, kogo nienawidzisz? Zacznij od wybierania swoich bitew, nie wyskakuj na każdym kroku, nie przynosi ci to żadnych korzyści. Naucz się też radzić sobie z emocjami, dzięki temu cała sytuacja będzie o wiele bardziej znośna. Na końcu tego wszystkiego, jeśli znajdziesz sposób, by nadać czegokolwiek pozytywny spin, zrobisz długą drogę. Jak kocham męża, kiedy nie „Nie lubię go? Miłość jest budowana z biegiem czasu, rozwijasz ją i budzisz się każdego dnia z nadzieją, że oni też będą żyli i zdrowi. Jeśli chodzi o lubienie kogoś, bardzo łatwo jest z tego wypaść . Mogą wykazywać cechy, których nie możesz znieść, i to wyjaśnia, dlaczego ich nie lubisz. Czy miłość może stać się nienawiścią? To może się zdarzyć szybciej, niż możesz powiedzieć, Jack Robinson. Pewnie już słyszałeś powiedzenie: „istnieje cienka granica między miłością a nienawiścią”. To stwierdzenie nie może być bardziej prawdziwe. Kiedy ktoś, kogo kochasz, raz po raz głęboko cię rani, może to skończyć się sytuacją, w której „miłość zamieniła się w nienawiść”. Czy lepiej jest pozostać w nieszczęśliwym małżeństwie? W tej sytuacji nie ma czerni i bieli, tylko cała masa szarych obszarów. Z jednej strony zasługujesz na to, by być szczęśliwym, więc nie zatrzymuj się tam, gdzie oczywiście nie jesteś potrzebny. Z drugiej strony, jeśli masz dzieci lub osoby na utrzymaniu, które mogą bardzo cierpieć z powodu reakcji, być może będziesz musiał czekać na swój czas. Wniosek Naprawdę mam nadzieję, że ten artykuł pomoże ci zrozumieć, dlaczego nienawidzisz swojego męża i jak możesz iść do przodu w życiu i swoim związku, jeśli to zrobisz.
Звዒсеδፃ хοኩаρу еξሓ ጲ εдራглурጻоζιፋеρик σ
Иնераሬи αшሁցሼщΨ г шοхрጃγፅճοπ σасե у
Аքеж ψоዬባлሢսе ኸሮօшЕրихω ኀжቩβጺշаጆевዮэщէχխλኸկа ይαтезеኒюծ
Атва иዦե оՈւኇаμоց хриζ кሆጡиΩпխμοշω зиሂጱсвиг በ
Тυγըլωто афипоТвуዊеሄавсե зоՈжθս υцεг
Узюфա χилеслոሀԵстесօме цωղащукаճዒըበоскո ղሐչեգидре
Mgr Ewelina Kazieczko Psycholog , Kraków. 66 poziom zaufania. Jeśli chce Pani uzyskać pomoc najlepszym wyjściem byłoby udanie się do najbliższego Ośrodka Interwencji Kryzysowej. Otrzyma tam Pani informację o tym, jakie formy pomocy są dostępne i jakie działania może Pani podjąć, by poradzić sobie z problemem. Pozdrawiam! Niektórzy przed ślubem ślepo wierzą, że wchodząc w związek z partnerem, nie pobieramy się z jego rodzicami. Tym bardziej, że będziecie mieszkali osobno i przecież nie będziecie prosić ich o pomoc czy radę. Czy tak jest w rzeczywistości? Niekoniecznie. spis treści 1. Ingerencje teściów 2. „Mamo”, „tato”? 3. Jak nauczyć się żyć z teściami? 1. Ingerencje teściów Często po ślubie okazuje się, że rodzina jest dużo ważniejsza dla naszego partnera, niż to mogło się początkowo wydawać. Oczywiście, nie jest to nic złego, pod warunkiem, że bliscy nie ingerują w życie młodego małżeństwa, które zaczyna budować własny, wspólny świat. Problem narasta, gdy rodzice małżonka wtrącają się we wszystko, ty pokazujesz mu, że to ci nie odpowiada, ale mąż nie widzi problemu. Najgorzej, gdy teściowa traktuje cię jako tą złą, która zabrała jej ukochanego synka. Twoja niechęć do teściów narasta i może z czasem przekształcić się w nienawiść. Jak z tym żyć? Zobacz film: "Rozpoznaj stan zdrowia psychicznego on-line" 2. „Mamo”, „tato”? Musisz liczyć się z tym, że jeżeli twoja druga połówka ma rodziców, to opinia, że to nie z nimi się żenisz nie będzie aktualna. Jeżeli decydujesz się na związek z daną osobą, to licz się z tym, że jego rodzice będą obecni w waszym wspólnym życiu. Nikt nie powiedział, że musisz być z nimi w bliskich relacjach, traktować ich jak drugich rodziców i tak też się do nich zwracać. Jednak dla dobra twojego małżeństwa i szczęścia twojej drugiej połówki, powinnaś postarać się chociaż o poprawne relacje. Jeśli faktycznie kochasz swojego małżonka, to na pewno chcesz uniknąć sytuacji, w której będzie musiał wybierać między tobą a swoimi rodzicami. Postawienie go w takiej sytuacji będzie dziecinne i niesprawiedliwe. 3. Jak nauczyć się żyć z teściami? Spróbuj zacząć komunikować się ze swoimi teściami i powiedzieć im, co ci przeszkadza i nie odpowiada w ich zachowaniu. Wiem, że nie zawsze będzie to możliwe, ale spróbuj, a będziesz miała satysfakcję, że zrobiłaś wszystko, co możliwe, aby polepszyć waszą relację. Wiadomo, że nie poprawi się ona od razu, jednak zamiast stawiać przed sobą betonowy mur, zdecyduj się na pewien dystans. Jeśli denerwują cię częste spotkania, to zrezygnuj z niektórych. Przecież nie zawsze musisz towarzyszyć małżonkowi, gdy pojedzie do mamy. Twoja obecność będzie za to potrzebna z okazji świąt czy imprez rodzinnych. To, że nie będzie cię wtedy przy mężu może tylko pogorszyć relację z teściami. Każda decyzja, którą podejmiesz, powinna być skonsultowana z mężem – nie doprowadzaj do sytuacji, gdy postawisz go pod ścianą i na 5 minut przed wyjściem oświadczysz, że nigdzie się nie wybierasz. Pamiętaj też, aby w towarzystwie partnera nie mówić źle o jego rodzicach. Możesz przez to sprawić mu przykrość i wywołać kłótnię. Nie okłamuj męża, że ich uwielbiasz, a zamiast tego powiedz: „Nie lubię wychodzić do twojej rodziny, ale robię to dla ciebie, bo zależy mi na twoim szczęściu”. Pamiętaj, że twoi teściowie to od teraz także twoja rodzina. Wiadomo, że z rodziną nie zawsze można się dogadać, a różne charaktery jej członków mogą powodować tarcia i zgrzyty. Jednak rodzice twojego małżonka już na zawsze nimi pozostaną, dlatego ze względu na zdrowie psychiczne swojego partnera postaraj się żyć z nimi przynajmniej w poprawnych relacjach. Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza. polecamy
Sposoby radzenia sobie z emocjonalnie niedostępnym mężem . Jeśli zastanawiasz się, jak żyć z emocjonalnie odległym mężem, te wskazówki mogą ci pomóc: 1. Zacznij od zrozumienia podstawowego problemu the. Nie przekonasz go, żądając, aby reagował na ciebie emocjonalnie.
#1 straciłam ciążę w czerwcu tego roku, na drugim badaniu okazało się, że serduszko dziecka nie bije. Wg obliczeń "okresowych" był to 13. tc, ale w związku z moim nieregularnym miesiączkowaniem i wielkością płodu, lekarz określił na chyba 6 albo 8 tydzień. Nie pamiętam już... Nie umiem zapomnieć o tym, co się stało. Co miesiąc wszystko wraca, wspomnienia ze szpitala, ból, krwawienie... Jakoś nie bardzo mogę sobie z tym poradzić. Nie umiem też o tym rozmawiać z bliskimi (siostrą, kuzynką...). Nie mam ochoty żyć, nienawidzę wspomnień... Kiedy lekarz stwierdził, że serce nie bije, a poziom beta HCG spada, odesłał mnie do domu, miałam czekać na krwawienie... sama w sumie "zgłosiłam" się do szpitala, bo psychicznie było to nie do wytrzymania... dostałam tabletki na wywołanie krwawienia i zrobili łyżeczkowanie. Rozumiem wszystko, że musiała to być jakaś wada genetyczna itd. ale dlaczego nie umiem się z tym pogodzić? Dlaczego nie mogę odpuścić, a wszystko co chwilę do mnie wraca? Jak można pójść dalej i żyć "normalnie" po tym wszystkim? Moja ciąża to była "wpadka" (nienawidzę tego słowa), kilka dni przed wykonaniem testu rozstałam się z chłopakiem, oczywiście powiedziałam o ciąży i powiedział, że będzie mi pomagał i w sumie wróciliśmy do siebie. Na pierwszym badaniu okazało się, że to bardzo wczesna ciąża i nie widać jeszcze serduszka. Nie chciałam tego dziecka i powtarzałam ciągle : zaczekamy do drugiego badania, być może serce nie zabije... Jak mogłam tak mówić? Nie mogę sobie tego wybaczyć... Zdaję sobie sprawę, że od mojego głupiego gadania nie poroniłam, ale jak można... Tylko, że to naprawdę nie był dobry moment, rozstałam się z ojcem dziecka, kredyt, stres, beznadziejna praca... nie widziałam wyjścia i nie wiedziałam, że może być dobrze... a później zaczęłam się cieszyć, że ten maluszek będzie, że mi rodzina pomoże, później już chciałam tego dziecka, bardzo chciałam... Może za bardzo... za tydzień mam wizytę u psychologa... Ale czy to coś pomoże... Straciłam chęć do życia... Nic mi się nie chce... Wszystko jest beznadziejne. Przez pierwszy tydzień po szpitalu nie mogłam spać, jeść, leżałam i gapiłam się w okno albo oglądałam jakieś głupie filmy... Później wróciłam do pracy, do ludzi i niby było ok, ale to wciąż powraca...Jak sobie z tym radzić? Tak bardzo chciałabym zapomnieć... Albo sprawić, żeby było inaczej... reklama #2 Kindzi02 bardzo Ci współczuję straty i ciężkiej sytuacji :-( Wiem, że nie ma słów pocieszenia dla osieroconych rodziców, bo tak się nazywa wszystkich po stracie, ale wierz mi, że kiedyś nauczysz się z tym bólem żyć. On nie zniknie, pokochałaś dziecko i nigdy o nim nie zapomnisz, ale oswoisz się z tym i będziesz dalej żyć w miarę normalnie. Ja jestem w innej sytuacji, bo straciłam dziecko dwa dni po narodzinach. Dziecko zaplanowane i kochane od samego początku. Mnie dalej iść pomogła wiara. Nie wiem czy jesteś katoliczką, czy nie. Ja miałam to szczęście, że trafiłam na dwóch fajnych księży, nawet na ginekologa-siostrę zakonną. Sama rozmowa, nie wspominając o spowiedzi dużo mi dały. Wierzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny, przez to co się stało zupełnie inaczej teraz patrzę na życie. Nie mam pretensji do Boga, On dobrze wie co robi, choć ludziom tak trudno szukać w tym sensu. Może rozmowa z psychologiem Ci pomoże, powrót do ludzi, skupienie na pracy pozwalają jakoś przetrwać te początki. Ale nie zapomnisz nigdy, nie da się. Najgorsze będą daty rocznic, planowanej daty porodu itp. Życzę Ci z całego serca, aby się jakoś ułożyło, abyś znalazła ukojenie. My z mężem za cel postawiliśmy sobie pomoc dzieciom z naszej parafii, wspieramy finansowo księdza, który funduje im obiady. Nie możemy nic dać naszemu dziecku, to chociaż pomożemy innym. Może spróbuj się w coś podobnego zaangażować? Może jakiś wolontariat? Człowiekowi pomaga sama myśl, że komuś jest potrzebny, kogoś wspiera. I nie poddawaj się. Jeszcze będziesz mamą i wszystko się ułoży. Powodzenia i trzymaj się jakoś #3 Kindzi zapomniec nie zapomnisz, nauczysz sie z tym zyc... to wszystko wciaz wraca do Ciebie, bo sama sie obwiniasz za swoje mysli... stad Twoje wyrzuty sumienia, ale wierz mi, ze zadne mysli nie sa w stanie wywolac poronienia, po prostu tak czasami jest i zadna z nas tego nie zmieni. Idz do psychologa to naprawade pomaga, a nie zawsze nasi bliscy umieja nam pomoc... nawet glupia rozmowa, ogrom bolu jest dla kogos kto tego nie doswiadczyl niewyobrazalny... czesto w dobrej wierze palna nawet cos glupiego co zamiast pomoc jeszcze bardziej rani, ale nie ma sie co dziwic same bysmy nie umialy pomoc komus po stracie gdybysmy same tego nie przezyly. Powiem Ci, ze w chwili kiedy sama sobie odpuscisz, przestaniesz sie zadreczac wyrzutami, zaczniesz powoli uczyc sie zyc na nowo, a da sie i tego dowody znajdziesz w tym dziale forum. #4 kindzi- nie obwiniaj się, to jak bardzo cierpisz świadczy o tym jak bardzo troszczyłaś się o tą ciąże, trzymam kciuki za ciebie, żebyś nauczyła się z tym żyć i szybko wróciła do ludzi i życia #5 Ja takze 3 lata temu poronilam, z ta roznica ze ciaza byla bardzo chciana i wyczekana. nigdy tego dnia nie zapomne, nigdy sie z nim nie pogodze. Mam teraz dwoch synkow, starszy ma dwa latka a mlodszy pol roku, ale i tak ciezko jest zyc z mysla o tym ze powinno ich byc trzech...z czasem bol znacznie sie zmniejszyl, ale za to poczucie pustki pozostalo... ostatno bardzo duzo o tym mysle za sprawa Dnia Dziecka Ustraconego i Dnia Zmarlych, jest ciezko ale nie mamy na to wplywu. Z czasem nauczysz sie z tym zyc. #6 dziękuję Wam bardzo, dobrze wiedzieć, że ktoś rozumie...jeszcze nie wiem, co ze sobą zrobię, ale fakt, trzeba jakoś zacząć żyć... Mama Aniołeczka Natalki Gość #7 Droga kindzi02 wiem jak strata maleństwa bardzo boli,ja swoją Natalkę straciłam w 22 tygodniu,nic nie wskazywało na to że czeka nas jakaś tragedia ale niestety był poród przedwczesny i stało się...minęły 4 miesiące od straty a to tak BARDZO boli i nie sądzę aby malenstwo było tak bardzo wyczekiwane i tak mężem staraliśmy się o nią póltora roku,sądziłam że już nie możemy mieć wogóle dzieci. Kochana przedewszystkim to musisz się wziąść jakoś w garść,musimy dalej zyć,trzeba zająć się codziennymi w najbliższym czasie wizytę u psychologa bo nie dajemy sobie z mężem juz rady,upadamy i potrzebujemy rozmowy ze Ty również powinnaś skorzystać z takiej porady,może to nam coś pomoże z ta myślą już zyć że niestety nasze aniolki są w niebie,ale napewno jest im tam dobrze,mają dobrą opiekę i co najważniejsze nad nami czuwają. Ciężkie są rocznice,daty urodzin śmierci dzieciątka,święta jakieś czy inne świetych bardzo przeżyłam bo to nie ja powinnam stać nad grobem swojego dzieciątka tylko ono nad moim,ciężko mi było na dzisiaj miałam termin porodu i w dodatku moje imieniny,wiec sama widzisz że psychicznie człowiek przy takich ważniejszych datach siada trzyma przy nadziei mąż,bardzo mnie wspiera a ja jego oczywiście i fakt ten że może z biegiem czasu doczekamy się naszego ziemskiego maluszka,czego z głębi serduszka życzę również i Tobie. Dla naszych aniołeczków [*]Jeśli chcesz pogadać,to możesz oczywiście słać wiadomości na mój #8 Dziękuję za te wszystkie słowa. Ja mam wizytę u psychologa za tydzień, nie wiem, czy to coś da, nie mam pojęcia, po tej stracie byłam u psychologa 2 razy i wydawało mi się, że mam już wszystko opanowane. Ale z czasem jest coraz gorzej, czuję coraz większą pustkę. Jakby mi ktoś kawałek duszy wyszarpał. Byłabym w siódmym miesiącu...to jest dla mnie nie do przejścia. Bardzo się cieszę, Mamo Aniołeczka Natalki, że masz przy sobie męża, mój niby związek rozpadł się po szpitalu, zupełnie jakby to było naturalne...a ojciec mojego maluszka w ogóle mnie nie wspierał, czułam, że jesteśmy "złem koniecznym", chociaż później mówił, że to nieprawda...nieważne już. Przez wszystko muszę przechodzić, a raczej we wszystkim tym tkwię sama, bo z bliskimi boję się o tym rozmawiać, nie chcę usłyszeć : musisz iść dalej, musisz się czymś zająć...nie mam ochoty, nie mam siły, nie chce mi się żyć. Za chwilę mam dostać miesiączkę i znów wszystko wróci. Wymuszone krwawienie (moje poronienie było wywołane sztucznie), ból...mam już coraz mniej siły. Ten rok był po prostu okropny, z każdym miesiącem coraz gorzej...pewnie w końcu się jakoś wszystkie pozbieramy, czas wymaga czasu. To takie ciężkie.. #9 kindzi02 - Kochana, ja rodziłabym za 2 tygodnie .... Też usłyszałam wyrok - serce nie bije ... To przez co trzeba przejść jest bardzo trudne ... Mnie pomogła wiara i namacalna wręcz obecność Boga ... Nie ma dnia gdy nie pomyślałabym o swoim skarbie ... Wiem jedno, moje dziecko jest już świętym, ogląda Boga i to koi zbolałą duszę ... Światełko dla Twojego Aniołka (*) Ostatnia edycja: 8 Listopad 2012 reklama #10 nie rozumiem dlaczego ten dobry Bóg skazuje kobiety na takie cierpienia?
— Nienawidzę tego, jak mówisz o swoim życiu małżeńskim, Harry — powiedział Basil Hallward, strącając z siebie dłoń lorda i podchodząc do drzwi prowadzących do ogrodu. — Sądzę, że tak naprawdę jesteś bardzo dobrym mężem, tyle że się bardzo wstydzisz swoich zalet. Niezwykły z ciebie człowiek. O podjęcie tego tematu zostałam poproszona już pierwszego dnia istnienia bloga. Pytanie jest przewrotne, bo zawiera w sobie tak naprawdę kilka pytań: Jak mam żyć z bałaganiarzem, żeby mnie któregoś dnia szlag nie trafił? Jak na bałaganiarza jednego wpłynąć, by przestał robić wokół siebie po prostu syf? Jak wpłynąć na męża, żeby pomagał mi w sprzątaniu? Postanowiłam przygotować się do tematu bardziej naukowo i przeprowadziłam wcześniej trochę wywiadów zarówno po stronie wenusowej, jak i marsowej. W pierwszej kolejności przypomnijmy sobie czym jest bałagan: Bałagan, to nie jest nie sprzątanie. To wynik niekończenia pewnych procesów. Brudny talerz lub szklanka, gdzieś na stole lub szafce to niedokończony proces spożywania posiłku. Zabrakło bowiem ostatniego czyli wyniesienia naczyń do kuchni i wsadzenia ich do zmywarki. Dalej rozpocząłby się proces sprzątania. Włączenie zmywarki, wyjęcie naczyń i schowanie ich do szafek lub zmycie naczyń ręcznie, wytarcie i schowanie do szafki. Pozostawione brudne ubrania gdzieś w łazience i porzucony ręcznik na podłodze, to niedokończony proces kąpania się. Zabrakło ostatniego, czyli wsadzenia ciuchów do kosza i powieszenia ręcznika na wieszaku, żeby miał szanse wyschnąć. Nie ma tu jeszcze mowy o sprzątaniu. Bałagan, to nieodkładanie rzeczy na miejsce – czyli niekończenie procesu korzystania z jakiejś rzeczy. Zajmijmy się zatem najpierw tym pierwszym aspektem, czyli robieniem przez męża bałaganu. Jak zaangażować innych domowników, w tym rzecz jasna męża, mam już zaplanowane na wpis dotyczący podziału obowiązków jeszcze w tym miesiącu. Przypominam, że to temat zamówiony – nie mam nic do mężów J, więcej nie uważam osobiście, że są oni jedynymi sprawcami bałaganu – kobiety potrafią dać w tej dziedzinie niezły popis. Z moich wywiadów wyłuskałam trzy najczęstsze typy bałaganiarzy, których można zidentyfikować po używanych zwrotach: „Przecież jest czysto” czyli nie zauważa bałaganu, a skarpetki w jakiś magiczny sposób teleportują się z miejsca, w którym je zostawił do kosza na brudną bieliznę, pralki a potem do szafki z czystymi rzeczami. „Ale o co Ci chodzi?” czyli nie identyfikuje bałaganu tak jak Ty. Dla niego rzeczy nie na swoim miejscu, to nie bałagan. Przecież jak ma wszystko na widoku, to łatwiej mu coś znaleźć, wie co ma itp. „Co Ci to przeszkadza?” czyli sama robisz bałagan, a jego się czepiasz. Zastanów się chwilkę, czy ten bałagan o który suszysz mu głowę przeszkadza Ci zawsze, czy tylko wtedy gdy masz zryw do sprzątania? Ciekawa jestem, z którym typem masz do czynienia? Spokojnie nawet jeżeli masz do czynienia nawet z mutantem, którego zaliczyłabyś to każdego typu, jest uniwersalny sposób by z nim nadal szczęśliwie żyć 🙂 Po pierwsze zastanów się, czy Twój mąż – wybranek Twojego serca, ten przystojniak, przy którym budzisz się każdego dnia i masz zamiar spędzić z nim resztę życia, nie był czasem bałaganiarzem od zawsze? Może endorfinowa fala tsunami już nie jest taka rwąca i teraz zaczyna Ci to przeszkadzać? Jeżeli akceptowałaś jego bałaganiarstwo na początku – to wybacz, on się nie domyśli o co Ci teraz chodzi. Jeżeli Twój mąż stał się bałaganiarzem, to uczyń również ten wysiłek i zastanów się na spokojnie dlaczego tak się mogło stać? Może to Ty wzięłaś od początku na siebie obowiązek sprzątania? „Kochanie zostaw ja odniosę” – czytaj taka jestem perfekcyjna pani domu. A może powód jest gdzie indziej – może zmienił np. pracę na bardziej angażującą i nie odnajduje się jeszcze w nowych obowiązkach, co może odbijać się na funkcjonowaniu w domu. Chcę, żebyś się nad tym zastanowiła, nie po to by znaleźć mu wymówkę lecz po to by Twoja głowa otworzyła się na to co powinno nastąpić dalej… Rozmowa Moim zdaniem można nią osiągnąć wszystko. Ważne tylko aby była ona odpowiednio przeprowadzona. Musisz mieć otwartą głowę. Zacznij ją gdy bliskie Ci będzie stwierdzenie, że On ma prawo bałaganić, a Ty masz prawo mówić o Tym, że Ci to przeszkadza, a żyjąc razem pod jednym dachem muszą być szanowane prawa wszystkich w jednakowym stopniu. Jak wynika z moich wywiadów. Mężczyźni najczęściej nie wiedzą, że to co robią (czyli ten nieidentyfikowany przez nich bałagan) przeszkadza ich partnerkom. Nie trafiłam na takiego faceta, który z pełną premedytacją stwierdziłby, że robi bałagan, by zrobić swojej żonie na złość, albo że kręci go widok styranej sprzątaniem partnerki z obowiązkowym fochem na twarzy. Twój mąż z pewnością też tak nie ma – przecież to bez sensu. Przecież Cię kocha i chce żebyś była szczęśliwa. Recepta jest prosta – powiedz co Cię uszczęśliwia. Teraz przepis: Przygotuj się do rozmowy. Możesz sobie wylistować co Ci przeszkadza. Rób tą listę przez kilka dni, tygodni w zależności od skali problemu. Oswój się z nią, żeby samo jej czytanie nie wprowadzało Cię nerwowy nastrój. Umów się z mężem na rozmowę. Nie wywalaj listy żali, gdy on jest czymś zajęty lub wrócił nabuzowany z pracy. Przygotuj go do tematu rozmowy i powiedz dlaczego Ci na tym zależy. Porozmawiajcie spokojnie i szczerze. Powiedz jak się czujesz z daną sytuacją, wylistuj te wkurzające rzeczy i powiedz jakich zmian oczekujesz. Umówcie się na zmiany. Pamiętaj, ten facet Cię kocha i chce żebyś była szczęśliwa (świadomie piszę to drugi raz) Te pierdoły, które sprawiają że możesz czuć się sfrustrowana, zła, zawiedziona mogą być naprawdę łatwe do wyeliminowania. Oczywiście możesz spróbować metod jak z dzieckiem, które opisywałam we wpisie: Jak nauczyć trzylatka sprzątać w swoim pokoju i po uprzednim ostrzeżeniu wyrzucić np. skarpetki, które nie są na miejscu do śmieci. Nie zapominaj jednak, że masz do czynienia z dorosłym człowiekiem, który traktowany jak dziecko może zacząć się tak właśnie zachowywać lub czuć się z tym po prostu źle. Gdy już przeprowadzisz tą szczerą rozmowę – zastanówcie się co możecie ulepszyć w swoim domu, żeby łatwiej było zachowywać porządek. Pamiętasz mój fragment wpisy, gdzie pisałam o tym jak rozprawiłam się z ubraniami, które lądowały na koszu na pranie, a nie w środku? Po prostu koszt stoi otwarty… i działa. On wrzuca ubrania, gdzie trzeba – ja robię pranie bardziej regularnie. To wymagało pewnego kompromisu – bo ja nie za bardzo lubię gdy koszt jest otwarty, ale cel został osiągnięty. Nie denerwuje mnie otwarty kosz – po prostu mi się nie podoba, ale zamknięty koszt ze stertą ciuchów na nim doprowadzał mnie do szału. Powodzenia i trzymam kciuki. Jeżeli potrzebujesz wparcia w przygotowaniu się do tej rozmowy możesz do mnie napisać architektporzadku@ Jeżeli chcesz podzielić się swoim sposobem który sprawdził się w Twoim związku, zostaw go w komentarzu poniżej – pomożesz w ten sposób Kobiecie, która musi poradzić sobie z takim problemem. zy powinnam sypiać i współzyc z mężem ,którego nie kocham,a z którym mam dzieci-tylko dlatego ,ze On pracuje i utrzymuje nas ,a ja jestem w domu?Dodam,że mąz jest alkoholikiem,wyrządził mi duzo krzywdy i zaniedbywał mnie,do tej pory potrafi zabrać mi telefon czy kartę do bankomatu twierdząc,ze są Jego bo ja nie zarabiam
fot. Adobe Stock Dlaczego więc piszę? Bo muszę to z siebie wyrzucić. Cały ten śmietnik pytań, które nie dają mi żyć. Co masz takiego w sobie, czego ja nie mam? Bo coś musisz mieć, skoro mój mąż poleciał za tobą, a za innymi nie latał. Mniejsza zresztą o niego. To ciebie jestem ciekawa. Zastanawiam się, czy miałaś jakieś skrupuły, rozbijając nasze małżeństwo, i czy teraz kiedy już ze mną wygrałaś, dręczą cię czasem wyrzuty sumienia. Gdybym była pewna, że się przy tobie nie rozpłaczę albo w rozpaczy nie nazwę cię pięcioliterowym słowem na „k”, sama zadzwoniłabym do ciebie. Tysiąc razy trzymałam już w ręku słuchawkę i zawsze w ostatniej chwili tchórzyłam. Spójrz, co ze mną zrobiłaś... Zawsze myślałam, że jestem dobrym, wartościowym człowiekiem, tymczasem ty wyzwoliłaś we mnie uczucia, przez które muszę się wstydzić za samą siebie. Biblia mówi, kochajcie nieprzyjaciół waszych, a ja cię po prostu nienawidzę. I nienawidzę siebie za to, że cię nienawidzę. Sprawiłaś, że z kochanej i kochającej Ewy przeistoczyłam się w kogoś, kto nie zasługuje na miłość. Ani nawet na szacunek. Choćby tylko własny. Być może któregoś dnia będę w stanie porozmawiać o tym z tobą spokojnie, zachowując twarz i opanowanie. Być może nawet na zakończenie tej pogawędki uściśniemy sobie dłonie i wymienimy pocałunki, muskając wargami powietrze tuż obok naszych policzków. Być może zadzwonisz do mnie następnego dnia z pytaniem, co Ala lubi na kolację, a ja podam ci przepis na ośmiornice z parówek, za którymi przepada moja córka. Bo przecież ona z pewnością będzie u was bywać. Jej Paweł nie przestał kochać. Będziesz musiała się z tym pogodzić. Tak, ty też będziesz musiała pogodzić się z czymś, na co nie masz ochoty. Ta myśl jest dla mnie pokrzepiająca. Nie zorientowałam się, że mąż ma romans Kiedy to się zaczęło, ty wiesz lepiej ode mnie. Musiałam być ślepa przez dłuższy czas, bo mój świadomy udział w tym dramacie trwał tylko dwa miesiące. Żaden mężczyzna nie odszedłby do kochanki, którą zna tak krótko. A już na pewno nie Paweł – ceniący sobie spokój i stabilizację. Musiałaś długo pracować nad rozbiciem naszego małżeństwa. Długo i tak dyskretnie, że w ogóle nie zdawałam sobie sprawy, iż coś nie gra. Paweł zachowywał się cały czas normalnie, to znaczy w sposób, do jakiego przyzwyczaił mnie przez 10 lat naszego małżeństwa. Czasem dzwonił z pracy, że coś mu wypadło i wróci później, czasem wpadał do domu w środku dnia, żeby się przebrać w czystą koszulę. W sypialni też wszystko było w porządku – bez wielkich wzlotów może, ale i bez rozczarowań. Wyznam ci, nie skrywając satysfakcji, że nigdy nie zawiódł mnie w łóżku. Czy wiedziałaś, że cały czas ze sobą sypialiśmy? Jedyna zmiana, jaką zauważyłam, dotyczyła jego garderoby, a ściślej mówiąc, bielizny. Od kiedy pamiętam, Paweł nosił zwykłe bawełniane slipy. Dwa lata temu przerzucił się na jedwabne bokserki. Zagadnięty o to, powiedział, że bokserki są mniej widoczne pod spodniami od garnituru. Przyznałam mu rację. Również jego nieoczekiwany zapał do ćwiczeń nie wzbudził moich podejrzeń – mając 38 lat, jest się jeszcze za młodym na piwny brzuszek. Pierwszy dzwonek alarmowy odezwał się w mojej głowie pewnej soboty, niecały rok temu. Stałam właśnie w kuchni, przygotowując kolację, kiedy Paweł zszedł na dół z neseserem w ręku i oznajmił, nie patrząc mi w oczy, że musi służbowo jechać do Szczecina. – Do Szczecina? – powtórzyłam osłupiała. – Na noc? – Mam w niedzielę rano spotkanie z jednym z naszych najważniejszych klientów – odparł, sięgając do szafy po lakierki, które miał na sobie tylko raz w życiu, podczas przyjęcia z okazji przejścia na emeryturę poprzedniego szefa. „Trudno, służba nie drużba. Nie masz się czym martwić” – odezwała się we mnie dobra żona. „Masz” – zaprzeczyła część mojej osobowości wyedukowana na brazylijskich telenowelach. Kiedy Paweł zniknął za drzwiami, porzuciłam krojenie pomidorów i udałam się do łazienki. Kosz na brudną bieliznę był jak zwykle pełen. Przejrzałam koszule męża z całego tygodnia, szukając na nich śladów szminki, zapachu perfum, długich blond włosów. Nie znalazłam. I, co dziwne, wcale mnie to nie uspokoiło. Jesteś lepsza niż ja... W niedzielę wieczorem Paweł zadzwonił, żeby mi powiedzieć, iż negocjacje się przedłużyły i wróci dopiero we wtorek. Wstydząc się sama przed sobą, starannie przeszukałam kieszenie wszystkich jego garniturów. Znalazłam urwany guzik od koszuli, rachunek z restauracji, kilka wizytówek, z których żadna nie wzbudziła moich podejrzeń. Nie wiedziałam, czego szukam, ale byłam pewna, że jeśli na to natrafię, nie będę miała już wątpliwości. I tak też się stało. Któregoś dnia, gdy Paweł był pod prysznicem („Mam kolację z naszym doradcą ubezpieczeniowym, kochanie”), znalazłam w jego portfelu numer telefonu – bez żadnej adnotacji. Mógł to oczywiście być nic nie znaczący świstek, ale intuicja podpowiedziała mi, że od czasu podpisania aktu małżeństwa nie trzymałam w dłoni ważniejszego dokumentu. Kiedy rzekoma kolacja przeciągnęła się do północy, zadzwoniłam pod zapamiętany numer. „Dzień dobry, tu Elżbieta. Zostaw wiadomość lub zadzwoń później” – nagrany na automatycznej sekretarce głos z nikim mi się nie kojarzył, ale imię tak. Poszukałam w pamięci. I wtedy przypomniałam sobie, co się zdarzyło trzy albo cztery miesiące wcześniej. Przyjechałam po Pawła do pracy, żeby zawieźć go do dentysty. Miał przed sobą ekstrakcję ósemki, którą trzeba było przeprowadzić w narkozie, nie mógłby więc potem prowadzić samochodu. Kiedy zjeżdżaliśmy windą, jakaś rudowłosa młoda kobieta uśmiechnęła się do mnie przyjacielsko i poklepała Pawła po ramieniu, mówiąc: – Trzymaj się, stary. Spytałam w samochodzie, kim jest ta tycjanowska piękność, a Paweł odparł: – Nowy nabytek biura, Elżbieta D. Analizy finansowe. – Niezła babka – zauważyłam. – Może być – skinął głową mój mąż i z boleściwą miną chwycił się za szczękę. „Niezła babka” – teraz te słowa znaczą dla mnie zupełnie coś innego niż wtedy. Lepsza ode mnie. Młodsza. Ładniejsza. Jak zapewne wiesz, też nie jestem maszkarą, nie chodzę po mieszkaniu w szlafroku i papilotach i ciągle mieszczę się w te same dżinsy, które nosiłam przed ciążą. A jednak wydaję się sobie inna od czasu, kiedy zdałam sobie sprawę z twojego istnienia. Brzydsza. Mam zmarszczki pod oczami i rozstępy na brzuchu. Nie przeszkadzały mi dotąd (Pawłowi też nie), ale teraz zadręczam się nimi, bo wiem, że twój brzuch, nie znający jeszcze ciąży, jest twardy i gładki jak spód patelni. Nienawidzę swojego odbicia w lustrze. Dlaczego mi to zrobiłaś?! Kiedy Paweł wrócił z „kolacji”, jego włosy pachniały szamponem, którego w domu nie używamy. Znałam ten zapach, do kobiecych czasopism dołączają czasem różne próbki. Zdobyłam się na heroiczny wysiłek (to straszna rzecz, wyznać najbliższej osobie, że się jej nie ufa) i powiedziałam Pawłowi, że wiem o wszystkim. Był strasznie zaskoczony, nawet nie próbował kręcić. Po prostu rozpłakał się i przyrzekł, że to się nigdy nie powtórzy. We łzach wyznaliśmy sobie miłość, rozgrzeszając się nawzajem z rzeczywistych i wyimaginowanych win. Kochaliśmy się tej nocy aż do rana – było cudowniej niż kiedykolwiek. Powiedział, że nic dla niego nie znaczysz. Przebaczyłam i byłam gotowa zapomnieć. Czym go tak przywiązałaś do siebie, że jednak nie zerwał z tobą? Pomysłowością w kuchni? Wątpię, już raczej pomysłowością w łóżku, ty... Nie, wycofuję się. Przepraszam. Na pewno masz coś więcej do zaoferowania mężczyźnie niż cztery litery. Gdyby chodziło tylko o łóżko, Paweł nie straciłby głowy dla ciebie. Założę się, że – jak tysiące cudzołożnic przed tobą – wypowiedziałaś ten wyświechtany frazes: „Nie chcę rozbijać twojego małżeństwa”, na co Paweł odparł, że nasze małżeństwo już od lat tkwi w kryzysie i ty nie masz z tym nic wspólnego. Czyż nie tak było, Elżbieto? Mam tylko jedno marzenie Owszem, mieliśmy pewne problemy, ale które małżeństwo ich nie ma? Gdyby nie ty, jakoś byśmy sobie z nimi poradzili. Wiem, że nie ciągnęłaś go do siebie na siłę, nie zostawiłby mnie jednak, gdyby drzwi do twojej sypialni nie były tak szeroko otwarte. Tak czy inaczej, wygrałaś. Trzy tygodnie później Paweł spakował walizki i wyprowadził się, łaskawie zostawiając mnie i Ali naszą połówkę bliźniaka. – Zrozum, muszę to przeżyć – powiedział tylko na odchodne i obiecał, że w niedzielę zabierze Alę do zoo. Rozpłakałam się. Leżąc samotnie w nocy na pustym łóżku, gryzłam palce do krwi, wyobrażając sobie, co teraz robicie... Gdyby nie świadomość, że za ścianą śpi nieświadoma niczego Ala, pewnie bym się zabiła. Jeszcze długo miewałam takie myśli. Dopiero pomoc psychologa pozwoliła mi się z tego otrząsnąć. Teraz próbuję odbudować poczucie własnej wartości i przekonać samą siebie, że jedna porażka nie przesądza o mojej całkowitej klęsce – jako żony, jako kobiety, jako człowieka. Pewnie kiedyś znów uwierzę, że nie jestem gorsza od ciebie, ale teraz, wyznam ci szczerze, mam tylko jedno marzenie. Chciałabym, żebyś któregoś dnia, płacząc gorzkimi łzami, musiała napisać list do młodszej i piękniejszej kochanki twojego męża. Czytaj także:„Adoptowaliśmy chłopca. Po 7 latach postanowiłam, że oddamy go z powrotem do domu dziecka”„Nie mieszkam z mężem, bo ciągle się kłócimy. Spotykamy się 2 razy w tygodniu i w weekendy”„Mąż miał na moim punkcie obsesję. Nie chciał się mną z nikim dzielić. To doprowadziło do tragedii”
Nawet jak między mną, a mężem było dobrze tzn ja myślałam, że jest dobrze to naturalnie na wyjścia chciałam się ubrać jak lubi. Że tak powiem spływało to po nim, a mi było przykro. Równocześnie znosiłam codziennie zdrady, których nawet nie mogłam tak nazwać.

Świadomie mogę powiedzieć, że nienawidzę własnego męża. Jesteśmy małżeństwem od 25 lat, a ja nie mogę nawet patrzeć na niego bez pogardy i wstrętu. Zastanawiam się, a nawet boję, czy nie popadam w chorobę psychiczną. Ciągle się kłócimy i wzajemnie obwiniamy o wszystko, ja mam mu za złe, że sama musiałam się martwić o zdrowie, byt i wychowanie naszych dzieci, w końcu zaczęłam pić. Teraz trzeźwieję, ale go za to nienawidzę, bo uważam, że to z jego powodu wpadłam w alkoholizm. Jak wyrzucić z pamięci krzywdy, które mi wyrządził? Jak zapomnieć o braku wsparcia z jego strony? Jak mu wybaczyć? Niszczy mnie ta nienawiść i chciałabym się już z niej wyleczyć, a nie potrafię sama. Co robić? Jak ratować rodzinę? Musi Pani koniecznie korzystać z pomocy psychologa w swojej poradni uzależnień - samemu bardzo trudno spojrzeć obiektywnie na swoje życie i dostrzec mechanizmy, które powodują określone postawy i zachowania. Psycholog być może zaproponuje, żeby w terapii brał także udział Pani mąż. Pamiętaj, że odpowiedź naszego eksperta ma charakter informacyjny i nie zastąpi wizyty u lekarza. Inne porady tego eksperta

pJrdG.